poniedziałek, 30 stycznia 2012

Czarne czy czerwone? Białe!

Dylemat tiwiszafkowy wciąż trwa. Bronię się trochę przed IKEĄ, choć bardziej chyba ze względów ideologicznych niż praktycznych. No bo jak tu mieć wszystko z IKEI?
I tak jedna z Pań podesłała mi link do mebli Black Red White. Nie jestem pełnoetatową zwolenniczką hasła "Dobre, bo polskie" (szczególnie, że nazwa firmy obco brzmiąca), ale podpowiedziane zestawy Creatio (znów nie-do-końca po nadwiślańsku) są naprawdę przyjemne dla oka.

Nasza podtelewizorowa ściana ma ok. 322cm, więc można Creatio połączyć w miły komplet, który pozostawi tylko siedmiocentymetrową lukę. Do tego połysk drzwiczek - przynajmniej na wizualizacjach - dorównuje temu sygnowanemu przez Szwedów, więc w głowie pojawiły się mrugające znaki zapytania.

Pozostaje analiza cenowa...




Nam (finansowo) wychodzi tak:
322cm cm do zagospodarowania daje:
1. szafka o szerokości 208,5cm - 469zł
2. szafka o szerokości 106,5cm - 299zł
3. komplet szuflad - 409zł
4. komplet szuflad - 409zł
5. komplet drzwiczek czterodzielnych - 4 x 89zł
Czyli 469 + 299 + 409 + 409 + 366 = 1952zł

Dziś wieczorem czas na podliczenie IKEI. 
W grę wchodzą następujące warianty (tylko dolne):



A może sprawdzić jeszcze VOX i KLER, skoro gramy na polską nutę?

PS A Pani, która podpowiedziała nam Black Red White także prowadzi bloga. I jest architektem. Polecam, zapraszam, czytam (wystarczy kliknąć na obrazek poniżej).

piątek, 27 stycznia 2012

Jak nasi klienci brzuchy czworonogom napełniają...

Jak co roku, styczeń należy do czworonożnych przyjaciół.
Podsumowaliśmy pieniądze, które wpłynęły za zakup naklejki "Frytka" i okazało się, że funduszy starczyło na trzy ogromne paczki weterynaryjnej karmy dla schoronowanych psów oraz na zestawy saszetek dla kotów w nienajlepszej kondycji. Do tego doszły jeszcze wszystkie prezenty, które dostałam - od przyjaciół i rodziny - na urodziny (czyt. kolejne suche karmy i puszki).
Całość: cztery taczki jedzenia. 
W drodze są też koce wojskowe, więc i pies będzie syty i buda ciepła.

Niestety tym razem nie wzięłam aparatu fotograficznego. Poprzednio było mi niezręcznie chodzić pomiędzy boksami i robić zdjęcia "szczekaczom" i w tym roku powiedziałam "Pas". Ale za to poniżej prezentuję kolaż z materiałów Fundacji pod Psim Aniołem :)


I standardowo wspomnę o fajnych i hiperwytrwałych ludziach, którzy pracują i w biurze i "na polu walki", ratując zwierzęta i sprzątając klatki. A klatek przybywa...
To zresztą ciekawe, choć brutalne zagadnienie, jak dziwnie ludzie zostali obdarowani pierwiastkiem dobra - jak wielka jest to skala i jak skrajne postawy. Oby suma (jak na sumę przystało) zawsze była na plusie.

 

W tym roku kontynuujemy sprzedaż naklejki "Frytka", a wszystkie wpływy z jej zakupu w całości przekazuję na inne Frytki, te z nieco mniejszą dawką szczęścia. 

PS I dziękuję one more time naszemu koledze, który dzielnie znosił mnie, nosił worki i prowadził auto (dwie ostatnie czynności - nie jednocześnie) za tę wycieczkę. I jeszcze rozmową zabawiał, więc niebo:)

czwartek, 26 stycznia 2012

Magda i jej kobiety.

Magdę Pankiewicz, ilustratorkę znam (wirtualnie) od ponad dwóch lat. Wszystko zaczęło się chyba od komentarza, który Magda zostawiła na naszym blogu. Wyklikałam wtedy jej bloga (bo absolutnie czytam wszystko, co Państwo do mnie piszą:) i tak zaczęla się moje niczym nie zmącone do tej pory uczucie do jej prac.
Magda - znana także jako Madalogo - jest ilustratorką i współpracuje na stałe z polskim magazynem Existence i kilkoma innymi, za granicą. Łączy ołówek, akwarele i Photoshopa, czyli wszystko zaczyna się na kartce, potem transportowane jest do maszyny, a na końcu znów ląduje na celulozowym arkuszu. Ale istnieją też u niej bardziej klasyczne nośniki, czyli płótno. Ale w mniejszości, bo to grzech nie korzystać z najnowszych technologii.

Póltora roku temu chciałam od Magdy kupić obraz Kate Moss, widoczny poniżej. Niestety po jego obecności na warszawskim wernisażu Fashionlicious , szybciutko czmychnął mi sprzed nosa:(


Poniżej zdolności ilustracyjne Magdy, spora część pochodzi właśnie z miesięcznika "Existence".
Magda na rockowo:

 

Magda na jesienno-zimowo:



I coś, co zwaliło mnie z nóg, czyli dwie najnowsze ilustracje chłodu: las, lis, gawrony i retrodziewczyny z długimi włosami. Wszystkie te składowe (ale tylko w formie combo) to coś, co  jest w stanie osłodzić mi każdą zimę, nawet tę w mieście... :)


Póki co, prace Magdy można kupić np. w warszawskim sklepie Reset przy ul. Puławskiej, ale zastanawiam się, czy nie wsprowadzić ich na Dekoranika. Szczególnie, że Magda wyraziła wstępne zainteresowanie współpracą.
No właśnie, od kilku miesięcy myślę nad rozszerzeniem oferty Dekornika o prace zdolnych ludzi, którzy odwiedzili naszą pracownię lub mam z nim kontakt via mail, blog, Facebook. Moje moce przerobowe są ogranicznone, a każdy, kto kiedyś rysował, odrysowywał,  przerabiał, konstruował lub kolażował wie, ile czasu potrzeba na "dopełnienie działa". Stąd w mojej głowe ta światła myśl...:)
I ciekawa jestem, co Państwo o tym myślą. Rozszerzamy Dekornika?

Więcej prac Magdy można zobaczyć na:
MADALOGO - FLICKR

PS Mam zgodę Magdy na udostępnienie jej prac na naszym blogu.

środa, 18 stycznia 2012

Breakfast at Tchibo

Piękne zdjecia zawsze stanowiły coś, co jest w stanie zwalić mnie z nóg. Dobra współpraca fotografa, stylisty i pana/pani od postprodukcji potrafią stworzyć magię. Dlatego też jakiś czas temu oddaliłam się od pisania, którym zajmowałam na co dzień, w stronę grafiki. Bo obraz jest silniejszy od słowa, przynajmniej dla mnie.

Markę Tchibo znają wszyscy. A jak wyglądają produkty marki Tchibo (nie do końca chodzi tu o kawę) wie większośc z nas. Nie jest to wyrób najwyższej próby, a design nie powala oryginalnością. Cena za to przekona każdego:)
Cena i zdjęcia poniżej. To właśnie ta magia, o której pisałam wyżej: zdjęcia, łączące ostrość w detalu i mgiełkę w tle, do tego stylizacja " z przymrużeniem oka".  A całość stanowi namiastkę życia sans soucis. Mnie urzekło i pomimo bielusieńkiego widoku za oknem, chcę, by znów budziło mnie świergotanie innych ptaków niż gawrony (które zresztą ubóstwiam). 

Zgodnie ze śniadaniowym mottem Tchibo: nie marudzę. Prezentuję galerię:







I przy okazji, znaleźliśmy alternatywę dla ikeaowskich szafek pod telewizor (tak, tak, cały czas następuje mozolny proces podejmowania decyzji). Poniżej kolejny orzykład, jak stylizacja zdziałała cuda...



Więcej produktów na: www.tchibo.pl w sekcji KOLOROWE ŚNIADANIE. Polecam chociażby ze wzgłedu na grafikę. Oto, jak ładnie można ekponować ofertę na stronię. Miło popatrzeć.

PS Ostatnio trochę czytałam o markach discoutowych tu i tam, czyli we Włoszech, Szwecji, Francji, Niemczech, Polsce. Czy Państwo także uważają, że u nas angielskie słowo discount ma wyjątkowo pejoratywny wydźwięk i dlatego np. IKEA ucieka od niego, gdzie pieprz rośnie? Takie opinie widziałam.

czwartek, 12 stycznia 2012

2 gazety, 3 pomysły, czyli co słychać nad Sekwaną


Nareszcie wpadły mi w ręce francuskie magazyny wnętrzarskie! Dokładnie dwie gazety, czyli Maison Magazine i jedna z "odnóg" klasycznej Marie Claire, czyli Marie Claire Idees. Tę drugą polecam wszystkim uzdolnionym manualnie, bo magazyn dotyczy wszystkiego, co można w domu zrobić samemu. Na końcu wydania papierowego są zaś wykrojniki, próbniki i manuale właśnie. Coś jak Burda, tylko o domu.
Pomysły w konkretach:

1. A la kominek - szafka, która posiada konstrukcję kominka, ale (Eureka!) nim nie jest. Już kiedyś pisałam, że nawet nie sam kominek, ale właśnie sama rama to mój wymarzony element do naszego warszawskiego M2. Jednak póki co, nie widzę pustej ściany. Szczególnie, że w perspektywie zabudowanie przestrzeni podtelewizorowej...
2. Zegar ścienny z rozety sufitowej. Sprytny pomysł z jednym "ALE". Szukałam już kiedyś tak dużych mechanizmów zegarowych (pod kątem sklepu). Ciężka sprawa...
3. Biblioteka w stopniach. Czyli okleinowy pomysł na piątkę!

PS Ciekawostka. czy wiedzą Państwo, że nasz post o rozetach sufitowych jest najczęściej czytanym postem w trzyletniej historii dekornikowego bloga? Jego dominacja czytelnicza nad drugim i trzecim miejscem (montaż ramy do telewizora oraz skuwanie tynku z ceglanej ściany) jest ponad dwukrotna. Czuję, że zegar z rozety może się Państwu spodobać:)



I jeszcze jedna rzecz: za takie pomysły, czcionki i retro design kocham Francuzów:


wtorek, 10 stycznia 2012

Tiwiszafka

Amerykanie nazywają to floating cabinet, czyli lewitująca komoda (bardzo wolne tłumaczenie), bo nie posiada nóżek. I taką znalazłam na blogu Made By Girl, który podglądam od mniej więcej trzech lat i jestem pod wrażeniem rozwoju tej strony, która aspiruje do bycia drugim Design Sponge, czyli biblią blogowych wnętrzomaniaków. Brawo.

Ale wracamy do szafki. Firma, która wyprodukowała poniższy model to... IKEA! A dokładnie, to seria IKEA AKURUM, która niestety nie jest dostępna w naszym kraju. Dlatego - chcą uzyskać podobny efekt - będziemy musieli posiłkować innymi modelami, prawdopodonie zbiorem PAX, z którego mamy już szafy w sypialni. Problem jest jednak nie tylko z niedostępnością wybranego modelu, ale i z wymiarami samej ściany w salonie, na której docelowo zamierzamy zamontować system. Ta ma oryginalny wymiar 322cm. A to znacznie utrudnia proporcjonalny montaż ikeowskich szafek. 






Może Państwo mają pomysł, gdzie znaleźć podobne meble/fronty (biały połysk) do zabudowy na ww wymiar? Ładnie, a niedrogo. Choć za uładzenie balaganu, panującego przy tiwiścianie jestem w stanie zapłacić każde pieniądze:)

Polecam Made by Girl, choć ostatnio blog przechodzi powolną metamorfozę - oddalenie w stronę mody. Ale zbitka "My life, my work, my inspiration" cały czas utrzymuje silną pozycję. 
Aby przejść na bloga wystarczy oczywiście klikną na obrazek poniżej:


I wymieniony wyżej blogosferowy elementarz, czyli Design Sponge:



poniedziałek, 9 stycznia 2012

Wielka stopa

Właściciela psów zawsze mówią, że te gryzą meble. Odpowiadam, że koty drapią meble.
Właściciele psów mówią, że te z rozpędu tłuką w szafki (te większe - psy, nie szafki). Odpowiadam, że koty wskakują na szafki.
Właściciele psów musią, że psy po spacerze zostawią ślady na posadzce. Odpowiadam, że koty zostawiają ślady... na przyprawach!

Dowód poniżej:



Stąd Białek ma od dziś nowe przezwisko: YETI!

niedziela, 8 stycznia 2012

"Kupmicosie", czyli rzecz o facetach

I dla facetów.
To, że mężczyźni nigdy nie przestają być małymi chłopcami, to już ogólnie przyjęty fakt. I chwała im (facetom) za to, bo ich urwisowatość daje idealną podstawę (by nie powiedzieć podpórkę) dla naszej księżniczkowości. A przecież mamy równouprawnienie...
Łącząc dziecięcą naturą z męską narturą, otrzymujemy tzw. kupmicosie. "Kup mi coś" to fraza, którą najczęściej wypowiadają dzieci, mając świadomość, że ich rodzice wychodzą właśnie na zakupy. Dodając do tego pierwiastek męski, wiadomo, że "kupmicoś" musi być zabawką dla małego żołnierza, kierowcy, kosmonauty lub archeologa (choć dwa ostatnie są dyskusyjne, dwa pierwsze - zawsze działają).
I właśnie ostatnio, wychodzą na zajęcia z francuskiego, usłyszałam od Maćka kultowe "Kup mi coś". W takich - pełnych wysoko postawionych poprzeczek - sytuacjach, mam sprawdzony sklep, czyli FLO. A że FLO jest akurat  na trasie francuski - dom, to i dodatkowych kilometrów nie nadkładam.


I tak oto Maciek i Piotruś (który z nami pracuje) dostali piękne prezenty: tekturowe maszyny jeżdzące, do składania. Of course Made in China.Polecam takie rozwiązanie każdej dziewczynie, która chce mieć przynajmniej 30 minut dla siebie. Tyle mniej więcej zabrało chłopakom złożenie samochodu wyścigowego i czterech czołgów.
Cena takiej przyjemności ( I czasu wolnego. I frajdy z patrzenia na majsterkujących panów.) to 5.20zł. Warto:)










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...