Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ateny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ateny. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 sierpnia 2012

Koty, psy i wino, czyli przewodnik po Atenach

Gdzie iść w Atenach, a dokładnie w centrum Aten, w rejonie Monastiraki? - takie pytanie zadaliśmy naszej sąsiadce Mitsi. Mitsi powiedziała, że przygotuje nam mapkę i rzeczyście 20 minut później była u nas z wydrukowaną mapą z Google Maps i naniesionymi na nią krzyżykami z podpisami "good value of money", "great coctails", "best for breakfast". Jest taki praktyczny zwyczaj, że pytamy kogoś, u kogo się zatrzymujemy o miejsca w okolicy, warte odwiedzenia i najczęściej otrzymujemy ok. 3 adresów, gdzie właściciel czasem się pojawia. Mitsi naniosła na mapę około 15 krzyżyków, a z tyłu wypisała dokładnie, co warto w danym miejscu zjeść i, przy okazji, co znajduje się obok.
Byłą to najlepiej przygotowana marszruta, z jaką spotkałam się podczas naszych wojaży. Bo miejsca nasza grecka sąsiadka wybrała zaiste zacne.
Oto cztery wybrane:

1. YASEMI, JASMIN
Niewielka knajpka na schodach, prowadzących na stare wzgórze. To bardzo "żywa" uliczka, całe schodki upstrzone są kolorowymi krzesełkami i stolikami z przesłaniem "jeśli mną poruszysz, spadnę". Yasemi jednak wyróżnia się trzema rzeczami. 1) Prowadzona jest nie przez starszych Greków w białych koszulach, ale przez młodych ludzi w trampkach; 2) Ma "klimatyzatory", w postaci opisywanych już przeze mnie podczepianych z zraszanych wiatraków; 3) Ma specjalności dnia w cenie 5 euro. I choćby dlatego warto tam zajrzeć. Zasmażane w pomidorach bakłażany, ciasta francuskie z klasycznymi greckimi składnikami (pomidory, feta, oliwki), pasty i oczywiście sałatka grecka. Pięć euro,  brzuch pełny i głowa spokojna, że w dobrej cenie dostaliśmy dobry posiłek. I tarty z nadzieniem greckim to najlepsza rzecz, jaką jadłam podczas tej wizyty w Grecji. Jak napisała Mitsi, "to die for..."

2. CAFE AVISSINIA [awisinija]
To miejsce sąsiadka poleciła nam ze względu na pyszne jedzenie i nieziemski widok z dachu (na którym porozstawiane są stoliki), czyli na podświetlany nocą Akropol. W Avisinii przyjęli nas... po polsku! Zarządca restauracji ma wielu polskich przyjaciół, którzy konsekwentnie (a jak wiadomo, z konsekwencji jesteśmy znani ;) uczą go nowych polskich słów. Akurat był to ich ostatni wieczór w pracy, bo następnego dnia cała załoga udawała się na dwutygodniowe wakacje, interes zamknięty. Mieliśmy tylko godzinę na zjedzenie, ale dzięki temu dostaliśmy discount, bo zażyczyliśmy sobie wszystko, co zostało im w kuchni. I tak Maciek zjadł cielecinę z kaszą, ja warzywa w sosie pomidorowym, do tego desery i przede wszystkim fava, czyli pasta z fasoli i suszonych pomidorów, która można stosować, jak smarowidło lub dip. No i wystrój "na babcię". Wszędzie tapety w kwiaty, obrazy, kredensy, a nich antyki - trochę Grecji, trochę przykurzonego Paryża.




3. Knajpka na skarpie, czyli siedlisko kotów. 
Nie znam imienia, ale znam charakter. Koci charakter, bo te czworonogi o wydłużonych mordkach mają tu wstęp na krzesła, a nawet, jak im się uda, stoły. Zależność jest jedna: kot podchodzi, kot siada, kot patrzy. I dostaje co lepsze kąski. Jeśli nie od gości, to od kelnera, czyli wszystko, co nie zostało zjedzone przez człowieka, jest konsumowane przez kota. Polecam to miejsce na karafkę wina, do której - jeśli trafimy na dobry humor kelnera - dostaniemy przekąski za darmo. A ten grecki ser...






4. 6 D.O.G.S, czyli psy i Indiana Jones
Dostaliśmy od Mitsi wskazówkę: "Idźcie główną ulicą i za dużym skrzyżowaniem skręćcie w prawo. Zobaczycie tam ulicę usłaną kontenerami ze śmieciami i czerwoną poświatę. Pomyślicie, że to miejsce spotkań gangów i możecie zostać napadnięci, okradzeni poćwiartowani. Mimo to, wejście tam!" Weszliśmy z duszą (duszami) na ramieniu. Czerwony neon nie zwiastował nic przyzwoitego, szczególnie, że wisiał nad wejściem, prowadzącym do podziemia. Zrobiliśmy wdech (co w sąsiedztwie wielkich śmietników nie było doświadczeniem przyjemnym) i przekroczyliśmy magiczną linię schodów. A tam... małpi gaj! Indiana Jones spotyka Tarzana. I jeszcze zapraszają Piętaszka. Podwórze wysypane piaskiem, drzewa owinięte kolorowym materiałem, świecące girlandy i kolorowy bar. Na trzech poziomach! Do tego okazało się, że w starej opuszczonej mikrofabryce, przez którą wchodziło się do małpiego gaju znajduje się... galeria! Bo to, proszę Państwa, miejsce artystyczne. Oj, artystyczne!





I, podsumowując, co jeść i co pić w Atenach?
Jako przystawkę - absolutnie chleb i fava (pasta)
Obiad - warto zapytać, czy coś, co podają nie jest przypadkiem z ryżem. Jeśli jest, mówimy "pas", bo często są to ichniejsze małe kiełbaski i duży ryż. Za to wszystko, co zapiekane - mniam :)
Sałatki greckie są nierówne, warto podpatrzeć u sąsiada. Jeśli z pokrojoną sałatą, odmawiamy, ta sałata nie jest smaczna i psuje całą resztę. Bez sałaty i z wielkim kawałkiem fety na szczycie - pycha!
Deser - all! I to "all" jest piekielnie słodkie.
Płyny - na dzień mrożona kawa bez mleka - bardzo dobra i bardzo słodka i nie zauważyłam osoby, która od niej stroni, zarówno wśród autochtonów, jak i letnich najeźdźców. A na wieczór wino domowe (karafka). Inaczej mówiąc wino o nazwie "I nigdy się nie dowiem, czy to nie były zlewki". Zlewki bardzo dobre, polecam.
Zjęcia do materiału są moje lub pochodzą z oficjalnych stron ww. miejsc.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...