sobota, 27 lutego 2010

Wiosna w Leroy Merlin

Przynajmniej w tym paryskim, już nadeszła.
Pamiętam, jak kilka lat temu rozmawiałam z koleżankami z biura dystrybucyjnego kosmetycznej marki Bourjois. Pracowałam wtedy w dziale kosmetycznym w jednej z gazet i dostawałam piękne francuskie katalogi z asortymentem Bourjois właśnie. I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że katalog zawsze był masakrycznie pokreślony. Co mocniejszy kolor cienia do powiek - bum! z krzyżykiem przekreślającym. Czerwona, krwista pomadka - bum! Błyszczyk do ust w kolorze fuksji - bum! Kolory mocne lub po prostu wiosenno-radosne nie były w ogóle wprowadzane na polski rynek, gdyż firma - po przeprowadzonych uprzednio badaniach - skazała je na niepowodzenie wśród polskich konsumentek. Tak zresztą do dziś robi większość marek made in France, England, USA.

I chodząc tak dziś po Leroy Merlin pomyślałam, czy ta zasada dotyczy będzie dotyczyć nas już zawsze i na wszystkich płaszczyznach? Bo w polskim LM nie uświadczyłam lakierowanych hockerów (za 100zł!) ani drewnianych kolorowych liter ozdobnych, do przyczepienia na ścianę lub drzwi (o które nawet ktoś z Pańśtwa podpytywał). Ani kolorowych kranów.
Troszkę szkoda, że wciąż musimy brać dwa razy większą walizkę, by zmieścić w nią wszystkie cudeńka "zza zachodniej granicy":)
Ale nie składamy broni! Stąd zresztą "Dekornik":))

Pytania o przyszłość

Po tych kilku dniach pobytu w stolicy Paryża (jutro mówimy Au revoir) doszliśmy do wniosku, że przeprowadzimy się tu na emeryturze. Kiedy, za 40 lat, wycofamy z ZUSu wszystkie składki - płacone regularnie! - kupimy M3 w centrum Paryża, na poddaszu, z widokiem na Place de la Republique albo na Chatelet. Kto wie, może jeszcze na samochód elektryczny wystarczy...
:))))
Czego oczywiście i Pańśtwu życzymy:)

Kilka obrazków z Appartement Rivoli...

...czyli naszego 30m mieszkania w Paryżu (choć nie wierzymy, że jest to rzeczywista powierzchnia).
Podajemy także adres strony apartmentu:

TOUR DE HAUSSMANN

Haussmanowskie budownictwo, w którym tu mieszkamy jest nader ciekawe. Mikroskopijna winda, piętra, które różnią się od siebie, jakby były wyciągnięte z kompletnie innych kamienic, bogate rzeźbienia na dole kamienicy, kontrastujące z "biedotą" jej górnej części.
Ale nie czas na teorię, zademonstrujemy, jak Haussmann wygląda w praktyce, czyli jaki labirynt przemierzamy codziennie, by dostać się do naszego paryskiego M1:

Wchodzimy do budynku:

Budynek ma dwie klatki, z przodu i z tyłu. Wybieramy tę pierwszą i kierujemy się na prawo (ok. 120 stopni) do windy o powierzchni 0.5 m2 (na oko):

Kiedy już dostaliśmy się szeleszcząco-gadającą windą na wybrane piętro - w naszym przypadku ostatnie - wychodzimy na rozwidlający na trzy strony korytarz:

Kierujemy sie w lewą stronę i zawracamy o 180 stopni, napotykając czarny korytarzyk o długości ok. 7 metrów. Śmiało wchodzimy i kierujemy się w stronę światła:

Znów skręcamy w lewo (ok. 90 stopni) i po ruszających się płytkach powoli idziemy w stronę... schodów w dół!

Schodzimy zakręcanymi schodami dwa piętra w dół...

 
...i jesteśmy u siebie!

piątek, 26 lutego 2010

Andżelika, markiza de Peyrac

Pamiętają Państwo (Panie) ten francuski serial, który Dwójka nadawała zawsze w niedzielne południe. Dziecięciem będąc, z wypiekami na twarzy i zagryzając wyrobem czekoladopodobnym oglądałam zmagania Andżeliki ze złymi piratami, dworzaninami, królami, posłami, wieśniakami, kloszardami, gwardzistami...
Dwa lata temu w Empiku pojawiła się seria DVD z przygodami Andżeliki, która od razu trafiła na naszą półkę (super podkład do ćwiczeń przed telewizorem:). A wczoraj, podczas wieczornej przechadzki, zajrzeliśmy na stragan z tanimi zniszczonymi książkami i co ujrzeliśmy? To ona! I on! Andżelika markiza de Peyrac i szarlatan Joffrey de Peyrac spoglądali na nas z okładki piekielnie starej, zawilgotniałej powieści. Nie mogliśmy sobie odmówić zakupu. Szczególnie za 20 centów:)


PS Jak moja ukochana Bardotka mogła odmówić zagrania takiej roli?


Lumpeksy...

...czyli coś co tygrysy lubią najbardziej. Niestety, muszę przyznać, że secondhandy w Le Marais (o których tyyyyle słyszałam) zawiodły mnie. Zupełnie jak w Polsce - znowu wszystko za duże... A podobno Paryżanki takie malutkie. Może też takie szybciutkie, że zanim się zjawiliśmy, wszystko PETIT wykupiły...




Cosi Loti, czyli butik z paryskiego elementarza

Wczoraj dotarliśmy do Montmartre'u, w nasze stare rejony (mieszkamy tym razem w Le Marais) i natknęliśmy się na cudny butik Cosi Loti, który zgromadził pod swym niewielkim dachem kapitalne gadżety, w tym naklejki ścienne naszej największej inspiracji, czyli paryskiej firmy Les Invasions Ephemeres.
Zamieszczenie poniższych zdjęć wymagało zgody właścicielki butiku. Podaliśmy adres bloga, przesłaliśmy wczoraj zrobione zdjęcia i godzinkę później dostaliśmy odpowiedź: "Nie rozumiem słowa z waszego bloga, ale wygląda super. Publikujcie!":)))
No to publikujemy:










Mnie z Cosi Loti najbardziej zachwyciły poduszko-poszewki (mam pewne plany z tym związane, ale - jak śpiewali w Alternatywach 4 "po malutku, po cichutku, wszystko da się zrobić, ale o tym szaaaaa..."), Maciek oszalał z kolei na punkcie "trzymadełka" na długopisy, nożyki etc., złożonego z... patyczków do szaszłyków:
I polecamy stronę butiku:
cosiloti.canalblog.com/

czwartek, 25 lutego 2010

Maciek chłonie paryski nastrój...

...tak mój luby budzi ludzi:)


Bonjour mes amis

Nous sommes a Paris.
Mimo, że w stolicy Francji, to rymy Częstochowskie się mnie trzymają:)
Z lekkim opóźnieniem i zakatarzonymi nosami dotarliśmy do stolicy Francji. I choć Paryż przywitał nas nienajładniejszą pogodą i pozamykanymi sklepami (dotarliśmy do apartamentu ok. północy, szukając go dobrąe pół godziny - jutro opiszę dlaczego) to wciąż jest nasze ukochane miasto.
Dziś wyruszamy na pierwszą eskapadę w poszukiwaniu inspiracji. Uczywiście, udokumentuję:)

Podłoga w naszym paryskim apartamencie jak u nas w mieszkaniu. Możnaby pomyśleć, że wszystko zmyśliliśmy... Gdyby nie to...




środa, 17 lutego 2010

Okazja, okazja!

Obiecałam w poprzedmi wpisie opowiedzieć o tym, jak okazyjnie polecieć na kilkudniowe wakacje (nasi znajomi często dziwią się, że - granda! - latamy tu i tam i jeszcze kilka razy w roku). Takie krótkie wypady nie dość, że nie rujnują budżetu domowe (no, może troszkę), to jeszcze ładują baterie do dobre dwa miesiące.

A OTO PRZEPIS (czyli mała dygresja od spraw wnętrzarskich):
Znalezienie dobrej okazji wymaga jednej rzeczy: cierpliwości (której ja posiadam, jak na lekarstwo, ale nagrodo-podróż jest dobrą motywacją).
Ja korzystam z prostego równania:
tanie linie lotnicze + prywatne wynajmowane kwatery =  oszczędność. 

1. Najpierw wyszukujemy lotu po promocyjnej cenie. Proponuję serwisy AERO.PL (dział promo) i bezpośrednio stronę WIZZAIR.PL. Ja zawsze klikam na drugi podany adres wpisuję skąd i gdzie chcę lecieć, po czym strzałeczkami "7 dni do przodu" i "7 dni do tyłu" szukam najlepszej cenowo kombinacji. Można nad tym spędzić trochę czasu, ale rezultaty mogą przejść najśmielsze oczekiwania. Dowody prezentuję poniżej - są to najlepsze oferty wylotu z Warszawy w kwietniu i maju w stronę zachodu i południa (proszę kliknąć dla powiększenia):

2. Logujemy się na stronie przewoźnika. Ogólnie zabookować bilety można także bez rejestracji, ale... no właśnie, po zalogowaniu możemy samodzielnie wykonać przelew, co może zabierze nam kolejne minuty z życiorysu, ale zaoszczędzi 50 zł. Przelew wykonany metodą automatyczną na stronie (co większość z nas wykonuje dla wygody) to strata kolejnych złotówek. Dlatego warto stać się członkiem "fioletowego klubu" (powinni mi płacić za taką reklamę:)))

3. Teraz, po wybraniu lotu (i otrzymaniu maili z rejestracją i danymi do przelewu), zakładamy konto w serwisie HOMELIDAYS.COM. To chyba jeden z największych serwisów z prywatnymi mieszkaniami do wynajęcia dla turystów. Ja najczęściej czekam do ostatniego tygodnia przed wyjazdem i bookuję kwaterę na last minute - taniej o 20-30%. Tutaj już trzeba się zalogować, inaczej nie napiszemy maila do właściciela. Ale za to nie płacimy serwisowi prowizji. I to lubimy:)

A teraz podsumowanie podróży do Paryża:
lot: 410 zł (dwie osoby, w obie strony, z opłatami)
mieszkanie: 30m2 w cudnej dzielnicy  Le Marais w centrum Paryża - cztery noce 1100zł (last minute - 23%).
do tego trzeba zawsze doliczać dojazd z lotniska, gdyż tani przewoźnicy zawsze "parkują" daleko od docelowych miast.

wtorek, 16 lutego 2010

C'est la vie a Paris


Mogę wyjawić, że za tydzień zmierzamy na Zachód. A dokładnie na kilkudniową paryską eskapadę - jak co roku. Piekielnie się cieszę, gdyż pod koniec lutego w stolicy Francji panują temperatury dodatkie (już w tym tygodniu ma być 5 stopni), więc możliwe, że wyjdą piękne zdjęcia. Oczywiście wszystko zamieszczę. 
A jeszcze dziś zamieszczę tzw. know how, czyli jak znaleźć bilety do Włoch za 170 zł, a do Paryża za 400 (za dwie osoby). Oraz jak zaoszczędzić na "akomodacji", niekoniecznie dzieląc pokój z 10 innymi osobami.
A swoją drogą, nie wiem, czy jest ktoś, kto pamięta naszą zeszłoroczną ucieczkę do Paryża i zdjęcia z ostatniego dnia pobytu, kiedy to zajrzeliśmy do polecanej przez właściciela mieszkania (w którym się atrzymaliśmy) knajpki na Montmarcie? W Le Relais Gascon (bo tak nazywała się restaurcja) uraczono nas tam taką sałatką, że jeszcze przez następne kilka dni nie czuliśmy głodu.
Knajpkę poleciliśmy znajomym (Adze i Darkowi), który udali się do Paryża na Walentynki. I wczoraj dostaliśmy od nich poniższe zdjęcie (po prawej stronie) z adnoatacją "A teraz poprosimy dźwig, który pomoże nam wyjść z Le Relais po tych zakątkach". 
Adres podam w następnym, wieczornym wpisie, ajeśli znają Państwo miejsca, w Paryżu, do których warto zajrzeć, proszę o namiary. Skorzystamy:)

sobota, 13 lutego 2010

Cudooooownych Walentynek!!!!!

Wszystkim!

A to zdjęcie, które zrobił mój cudny przyjaciel i jeszcze lepszy fotograf Roman (Romek) Chełmowski.
To zdjęcie przedstawia Walentynki 2007 (50 czerwonych balonów!), które przygotowałam dla Maćka:)


PS Zapraszam na stronę:
www.chelmowski.eu
Wkrótce z tych zdjęć (z Afryki oraz pól polskich:) można będzie zamówić fototapety. Oczywiście na Dekorniku:)
PS 2 Walentinki to jeden z tych dni, w którym możemy uzyskać pełne rozgrzeszenie z jedzenia makaronu i słodyczy. Ach, korzystajmy:)

Rama na TV - krok po kroku

Dyktuje Maciek, spisuję ja:

W pierwszych słowach mojego listu pragnę zaznaczyć, że montaż się nie powiódł. A w każdym razie nie w 100 procentach. Rama wisi, nie odpada, ale pilot nie działa:) Telewizor należy obsługiwać (włączać i wyłączać) przyciskiem na obudowie - aczkolwiek nie jest to nader uciążliwe.

Pochodzenie ramy:
(Piszę ja - Kasia)
Rama pochodzi z Leroy Merlin. Chyba w każdym sklepie tej sieci jest tzw. stroisko artystyczne, czyli miejsce, gdzie można właśnie zamówić ramę. Do obrazu, do lustra lub - jak my - do telewizora. Niestety nie pwiem, ile kosztowała rama (mogę zainteresowany podesłać odpowiedź na maila), gdyż był to prezent gwiazdkowy dla Maćka. Dodam jedynie, że na ramę czeka się ok. 14 dni i przy zamówieniu wpłaca zaliczkę w wysokości 30% wartości zamówienia. Acha, i lepie nie zgubić formularza zamówienia oraz kwitka potwierdzającego wpłatę zaliczki, potem strsznie długo trwa wyszukiwanie zamówienia w systemie LM.

Montaż ramy:
(Maciek)

1. Przykładamy ramę do telewizora, którym ma być opatulona i sprawdzamy, gdzie na TV znajduje się czujnik do pilota (miejsce, które odbiera fale z pilota). Zaznaczamy to miejsce po wewnętrznej części ramy. Najlepiej operację tę wykonać przy użyciu... gumy do żucia. Zaklejamy oczko gumą, przykładamy ramę, a guma powinna zostać na ramie, dokładnie w miejscu przyszłego wiercenia.


2. Wiercimy dziurę w ramie, w miejscu, gdzie mają przenikać fale (tak, by nawet z ramą można było np. zmieniać kanały).


3. Testujemy, czy wszystko działa (czyli czy fale rzczywiście dochodzą do TV, czyli czy można kanały zmieniać)


4. Jeśli wszystko działa, maskujemy wywierconą dziurę, poprzez zamalowanie jej ścianek na kolor ramy. My - posiadając ramę w kolorze czarnym - zamaskowaliśmy ją używając Kasi eyelinera firmy Mac. Polecam.


5. Smarujemy cztery rogi ramy klejem termicznym (nakładanym pistoletem - najtańsza opcja: pistolet+klej, ok. 30 zł, Leroy Merlin). Następnie prędko przykładamy ramę do telewizora. UWAGA: MAMY JEDNĄ PRÓBĘ! (My nie trafiliśmy, co poskutkowało chybienie w miejscu, dzie miały dochodzić fale (sic!). Oczko zostało przysłonięte w połowie i pilot nie działa. Nie odrywamy jednak ramy, gdyż i tak posługujemy się pilotem do dekodera lub pilotem do Maca Mini (opisywałam). Musimy wstawać z sofki jedynie by włączyć lub wyłączyć całościowo telewizor.)


Powodzenia!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...