Na tapczanie leży wąs
W kocim wzroku oczopląs
A w mej głowie myśl się trząsa:
Kto zostawił tego wąsa?
sobota, 30 stycznia 2010
czwartek, 28 stycznia 2010
A zamiast solniczki...
...flaszeczka. Zresztą zamiast pieprzniczki, curry'iczki, majerankowiczki i oreganowiczki to samo:)
Polecam pomysł (który podkradłam z firmy Olmeca, która swego czasu rozdawała solniczni w kształcie mikrobutelki tequili), bo flaszeczki zawsze budzą uśmiech na twarzach naszych gości.
Polecam pomysł (który podkradłam z firmy Olmeca, która swego czasu rozdawała solniczni w kształcie mikrobutelki tequili), bo flaszeczki zawsze budzą uśmiech na twarzach naszych gości.
Jak zrobić uchwyty w zebrę?
Wszyscy, którzy czytali Dekornikowego Bloga Remontowego wiedzą, że długo szukaliśmu uchwytów do kuchni. Ci z Państwa, dla których ta informacja jest nowością informuję: baaaaaaaardzo długo szukaliśmy uchwytów do kuchni.
Jak mawia moja znajoma: Jak jest łatwo, to jest nudno, więc i my wybraliśmy sobie rzecz niemożliwą do znalezienia: uchwyty w biało czarne pasy, najlepiej z porcelany i najlepiej - oczywiście - niedrogie. Mama Maćka znalazła nawet katalog pewnej firmy, która pokazywała, że takie uchwyty można zamówić, ale - po bliższym zapoznaniu z tematem - okazało się to nie do zrealizowania.
Nie było więc innej metody niż skonstruować uchwyty samemu.
I tu mały samouczek "Jak wyczarować pasiaste uchwyty":
SUBSTRATY:
Porcelanowe podłużne uchwyty made by IKEA - 30 zł sztuka
Taśma czarna, izolacyjna - 3 zł kłębek
WYKONANIE:
Jak mawia moja znajoma: Jak jest łatwo, to jest nudno, więc i my wybraliśmy sobie rzecz niemożliwą do znalezienia: uchwyty w biało czarne pasy, najlepiej z porcelany i najlepiej - oczywiście - niedrogie. Mama Maćka znalazła nawet katalog pewnej firmy, która pokazywała, że takie uchwyty można zamówić, ale - po bliższym zapoznaniu z tematem - okazało się to nie do zrealizowania.
Nie było więc innej metody niż skonstruować uchwyty samemu.
I tu mały samouczek "Jak wyczarować pasiaste uchwyty":
SUBSTRATY:
Porcelanowe podłużne uchwyty made by IKEA - 30 zł sztuka
Taśma czarna, izolacyjna - 3 zł kłębek
WYKONANIE:
Odcinamy kawałek czarnej taśmy izolacyjnej o długości 5cm. Przecinamy go na pół, wzdłuż - tak, by powstały dwa cieniutkie pięciocentymetrowe paseczki. Taki cienki paseczek naklejamy na biały uchwyt, pod kątem 45 stopni, by idealnie zawinął się wokół porcelany. Nadmiar materiału odcinamy. Na szczeście taśma izolacyjna jest rozciągliwa, więc nie ma problemu z "manewrami" i spasowywaniem końców. Następnie powyższą czynność powtarzamy z drugim paskiem, zostawiając oczywiście odstęp między paskiem 1 a paskiem 2. I tak po kolei, aż stworzymy na uchwycie zgrabną zebrę.
EFEKT:
Taśma izolacyjna jest cienka, więc - jeśli nie pozostawimy koniuszków - nie widać różnicy poziomów. Paski wyglądają jak integralna część klamki. A jako rekomendację podam, że żaden z naszych znajomych, patrząc na uchwyty, nie odgadł genezy pasków.
środa, 27 stycznia 2010
Apgrejd telewizora, czyli Mac Mini
Kupiliśmy ostatnio coś, na co Maciek polował od dobrego roku: Maca Mini w zbójeckiej cenie.
Od razu wyjaśnię: Mac Mini to komputer (Macintosh), który wygląda jak małe białe pudełeczko, a służy nam jako domowe media center (oczywiście z telewizorem).
Jeżeli któs - podobnie jak ja do niedawna - nadal nic nie rozumie, proszę o przeczytanie poniższej rozmowy z Maćkiem wyjaśniającej wiele zawiłych kwestii:
KASIA: Co to jest Mac Mini?
MACIEK: Najmniejszy na świecie komputer.
K: U nas służy on jako...
M: ...jako centrum multimedialne, czyli cudo, na którym można odtwarzać filmy, słuchać muzyki, przeglądać internet. A wszystko to można robić za pomocą pilota, dołączoego do komputera.
K: Czyli siedząc na kanapie mogę włączyć sobie moja ulubioną muzykę lub puścić film, przyciskając przycisk na pilocie?
M: Dokładnie tak. Mac Mini to taki przerośnięty IPod, na którego można zgrać wszystko to, co lubisz: muzykę, filmy, zdjęcia, radia internetowe, a do tego ma internet (jeśli jest w domu oczywiście).
K: Czy to znaczy, że mogę pożyczyć od znajomej płytę DVD z filmem i zgrać go sobie w prosty sposób na Maca? I wtedy ja też będę miała ten film, nie kupując płyty?
M: Świeżo odpakowany Mac Mini takiej funkcji nie zapewnia. Trzeba zainstalować odpowiednie oprogramowanie.
K: A jednak...
M: Tak, ale oprogramowanie jest darmowe i oprócz funkcji zgrywania muzyki, zdjęć czy filmów z płyt DVD lub pendrive'ów może także dobrać do wybranej muzyki czy filmu okładkę, opis, wyświetlić recenzję oraz trailer, a na koniec dobrać np. do filmu polskie napisy.
K: Nazwa oprogramowania to...
M: BOXEE, moje ulubione.
K: Skąd wziąć BOXEE?
M: Z internetu. Jak wspomniałem jest darmowy i można go pobrać ze strony boxee.tv.
K: A zainstalować go ciężko?
M: Instalacja na Macu Mini jest banalna, jedno kliknięcie plus rejestracja (ale można go zainstalować na każdym komputerze).
K: Czyli mając Maca Mini i zainstalowane Boxee możemy - jak na amerykańskich fimach - wejść do domu, wziąć JEDNEGO pilota i jeszcze nie zdejmując butów włączyć Sinatrę...
M: ...a w tym czasie Mac+Boxee pobierze z twojego laptopa najświeższe zdjęcia i wyświetli ci pokaz slajdów na telewizorze. Albo przy pomocy jednego pilota możesz puścić Sinatrę i przejrzeć nagłówki internetowych gazet albo swojego bloga. Nie wstając z kanapy, nie gubiąc się między laptopem, pilotem...
K: Czyli jeden mały pilot zamiast ilu?
M: Zamiast myszki, klawiatury, pilota od wieży, pilota od DVD.
K: A koszty?
M: Używany Mac Mini to wydatek 1000 zł (nam udało się kupić taniej - Allegro). Boxee - jak wspomniałem - 0zł, 0 gr.
K: I ten zestaw zamiast komputera, wieży, DVD...?
M: Mac Mini to KOMPUTER! Ale właśnie ten komputer może sprawować funkcję centrum multimedialnego - jak u nas. Nie trzeba wstawać z sofy, żeby przełożyć płytę, przełączyć film na komputerze albo zmienić MP3 na IPodzie. Albo jak nam się odwidzi Sinatra, ruszając jedynie nadgarstkiem, możemy wyłączyć Franka, a włączyć film Sniadanie u Tiffany'ego. I leżeć dalej...
Przykład: wieszak do telewizora (żeby zawiesić go na ścianie)
SKLEP: 120 zł w górę
IKEA: 35 zł
GIEŁDA: używany od 18 zł
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Weekend na Allegro, czyli...
...jest za zimno, by wychylić nos za drzwi. Tylko DVD, gazety, książeczki i internet, oczywiście. A jak internet to Allegro. I drobne przyjemności. Budżet: do 25 zł. Do naszych zbiorów dodaliśmy w niedzielę: dziadka do orzechów (19,90 zł), pojemnik na długopisy z Gwiezdnych Wojen (25 zł) oraz deseczkę-obrazek z Myszką Miki (19 zł). I wszystko pięknie, gdyby nasz pan listonosz nie był tak asertywny (jedyną rzecz, jaką przynosi to awiza). A na Pocztę iść w ten ziąb... Brrrr....
czwartek, 21 stycznia 2010
Obiecana łazienka
Od razu napiszę, że bardzo przepraszam za jakość poniższych zdjęć, ale nasza mikrołazienka mierząca 1,5 m x 2,3 m skutecznie utrudnia wykonanie czegokolwiek ponad to. Jest ciemna i schowana jeszcze za sypialnianą ścianą, więc dostęp światła słonecznego praktycznie żaden.
Ale do rzeczy, oto zdjęcia:
- fioletowy lampion (jeden z dwóch) powieszony na rurach pionowych (tak, tak, w każdym pomieszczeniu są u nas takie rureczki:). Zamysł: odciągnąć uwagę zwiedzającego od rur oraz ukryć brzydkie cięcie w przysufitowych sztukateriach - rury idą ok. 4 cm od ściany, nakładając styropianowe sztukaterie po prostu odcięliśmy ten kawałek styropianu, nie oplatając nim rur (niewykonalne). Także mamy przy suficie tak: sztukateria - wyrwa na rury - sztukateria... I to właśnie należało ukryć.
- szafka na buty służąca jako szafka łazienkowa. Trzy szczelne komory, gdzie mogę wrzucać wszystkie skarby. Poprzednia półka (ikeowski zwykły szkielet, jak do garaży) za bardzo odsłaniała chaos panujący w moich kosmetykach. Białą szafka została oklejona samoprzylepną tapetą z motywem Barbie z lat 50 i 60 (takie rzeczy robimy w naszym sklepie Dekornik)
- pod szafka kubełek na rzeczy do prania (pralka jest w przedpokoju, pod blatem kuchennym:)
- umywalka (stara) i lustro z Allegro, wkrótce zostanie przerobione na złoto)
- nasz biały kot
- półka nad wanną (po prawej stronie jest właśnie wanna)
2. Ściany nad wanną. Po lewej półka opisana w pkt. 1, a po prawej plakat Waldemara Świerzego (kupiony na Allegro) do nieistniejącego filmu, że kobiety kochają bogaczy. No brać kąpiel bez pereł, mając nad głową taki plakat to grzech:)
3. Górna półeczka w szafce na buty, służącej jako szafka łazienkowa. Proste dwa kontenerki z plastiku, nabyte w slepie FLO. I pierwsza pomoc.
4. Sufit. Żyrandol, przeniesiony z dużego pokoju, podwiązany, gdyż był za długi - trzeba go było wymijać, co w naszej łazience jest raczej zadaniem karkołomnym (dosłownie). Po lewej opisane już lamiony, zasłaniające wyrwę. Kolor sufitu: mocny fiolet (farba Flugger), opatulony białymi dużymi listwami zdobnymi.
5. Lampiony, opisane:) Oraz wieszaczek ceramiczny z Allegro (stary) na ręczniki do wycierania rąk (kąpielowe wiszą na drzwiach). Wieszaki znajdują się przy szafce na buty, służącej jako szafka łazienkowa:) PS biustonosz to zabawka, rozmiarowo dla lalek.
6. Zdjęcie pierwsze przedstawia (oprócz Białka), jak wychodzi się z łazienki.
Zdjęcie drugie to półeczka nad wanną i kawałek sztukaterii syfitowej. Dopiszę jeszcze, że cały sufit wyłożony jest styropianowymi panelami. Wygląda szlachetnie:)
7. No i moja Barbie. Z historią. Kiedy miałam 7 lat ta Barbie była krzykiem mody wśród moich rówieśniczek. Niestety była dostępna jedynie w Pewexie i to w hotelu Mariott. Czyli dla mnie niedostępna. Za to marzyłam o niej każdego dnia... No i po 20 latach wyłowiłam ją... na Allegro! Nierozpakowana, nowiusieńka, z powypalanymi przez słońce spodniami i lekko zwichrowanym włosem. Kupiłam i mam. Moja Western Barbie dumnie siedzi pod sufitem i codziennie uświadamia mi, że marzenia ZAWSZE się spełniają, choć niekoniecznie w zaplanowanym wymiarze czasowym:)
Ale do rzeczy, oto zdjęcia:
I opisy:
1. zdjęcie łazienki z przedpokoju, czyli co widzi każdy, kto otworzy drzwi do tego mikropomieszczenia.
Od lewej: - fioletowy lampion (jeden z dwóch) powieszony na rurach pionowych (tak, tak, w każdym pomieszczeniu są u nas takie rureczki:). Zamysł: odciągnąć uwagę zwiedzającego od rur oraz ukryć brzydkie cięcie w przysufitowych sztukateriach - rury idą ok. 4 cm od ściany, nakładając styropianowe sztukaterie po prostu odcięliśmy ten kawałek styropianu, nie oplatając nim rur (niewykonalne). Także mamy przy suficie tak: sztukateria - wyrwa na rury - sztukateria... I to właśnie należało ukryć.
- szafka na buty służąca jako szafka łazienkowa. Trzy szczelne komory, gdzie mogę wrzucać wszystkie skarby. Poprzednia półka (ikeowski zwykły szkielet, jak do garaży) za bardzo odsłaniała chaos panujący w moich kosmetykach. Białą szafka została oklejona samoprzylepną tapetą z motywem Barbie z lat 50 i 60 (takie rzeczy robimy w naszym sklepie Dekornik)
- pod szafka kubełek na rzeczy do prania (pralka jest w przedpokoju, pod blatem kuchennym:)
- umywalka (stara) i lustro z Allegro, wkrótce zostanie przerobione na złoto)
- nasz biały kot
- półka nad wanną (po prawej stronie jest właśnie wanna)
2. Ściany nad wanną. Po lewej półka opisana w pkt. 1, a po prawej plakat Waldemara Świerzego (kupiony na Allegro) do nieistniejącego filmu, że kobiety kochają bogaczy. No brać kąpiel bez pereł, mając nad głową taki plakat to grzech:)
3. Górna półeczka w szafce na buty, służącej jako szafka łazienkowa. Proste dwa kontenerki z plastiku, nabyte w slepie FLO. I pierwsza pomoc.
4. Sufit. Żyrandol, przeniesiony z dużego pokoju, podwiązany, gdyż był za długi - trzeba go było wymijać, co w naszej łazience jest raczej zadaniem karkołomnym (dosłownie). Po lewej opisane już lamiony, zasłaniające wyrwę. Kolor sufitu: mocny fiolet (farba Flugger), opatulony białymi dużymi listwami zdobnymi.
5. Lampiony, opisane:) Oraz wieszaczek ceramiczny z Allegro (stary) na ręczniki do wycierania rąk (kąpielowe wiszą na drzwiach). Wieszaki znajdują się przy szafce na buty, służącej jako szafka łazienkowa:) PS biustonosz to zabawka, rozmiarowo dla lalek.
6. Zdjęcie pierwsze przedstawia (oprócz Białka), jak wychodzi się z łazienki.
Zdjęcie drugie to półeczka nad wanną i kawałek sztukaterii syfitowej. Dopiszę jeszcze, że cały sufit wyłożony jest styropianowymi panelami. Wygląda szlachetnie:)
7. No i moja Barbie. Z historią. Kiedy miałam 7 lat ta Barbie była krzykiem mody wśród moich rówieśniczek. Niestety była dostępna jedynie w Pewexie i to w hotelu Mariott. Czyli dla mnie niedostępna. Za to marzyłam o niej każdego dnia... No i po 20 latach wyłowiłam ją... na Allegro! Nierozpakowana, nowiusieńka, z powypalanymi przez słońce spodniami i lekko zwichrowanym włosem. Kupiłam i mam. Moja Western Barbie dumnie siedzi pod sufitem i codziennie uświadamia mi, że marzenia ZAWSZE się spełniają, choć niekoniecznie w zaplanowanym wymiarze czasowym:)
Uchwyty c.d.
Dziękuję wszystkim, którzy pomagają nam z doborze uchwytów, to piekielnie miłe. Niektóre z podesłanych do mnie uchwytów to prawdziwe cuda, a najbardziej upodobałam sobie takie oto maleństwa:
To z kapitalnego sklepu Z POTRZEBY PIĘKNA. Naprawdę jestem pod wrażeniem doboru sprzedawanych produktów. Widać, że sklep założony jest nie dla zysku per sei, ale także z potrzeby obcowania z cudnymi rzeczami.
A to z kolonialnego sklepu ORANGE TREE. Podwarszawskiego. Kolorowe, szklane kulki były dla mnie miłością od pierwszego wejrzenia. Sklep znajduje się w miejscowości Majdan i - kiedy tylko temperatura podniesie sie powyżej zera - wybiorę się tam. Oczywiście z aparatem:)
wtorek, 19 stycznia 2010
Uchwyty poszukiwane
Oczywiście ledwo "ekipa z miesięcznika" opuściła nasze progi, a już coś zmieniam. Najpierw przestawiłam stół w dużym pokoju, teraz przygotowuje się do odświeżenia (nowej) komody:)
Zaczynamy od uchwytów. Komoda pochodzi z Ikei i to widać. Chce ją troszkę "podstylizować", co najprościej zrobić przez:
a) dobranie innych uchwytów
b) oklejenie frontów (o czym napiszę jutro, kiedy to sfotografuję naszą łazienkę)
Mówimy o komodzie w przedpokoju, która dziś prezentuje się tak:
Przebuszowałam cały dział antyków na Allegro i znalazłam coś takiego:
Niedrogie, bo na razie ok. 25 zł za kilka sztuk, więc liftign wyszedłby naprawdę niewielkim kosztem. Niestety muszę przyznać, że w budowlanych marketach z uchwytami bryndza. Niewielki wybór i nie do końca dobrze wykonane. Kiedy szukaliśmy uchwytów do kuchni zaskoczyła nas z kolei Ikea, która zaproponowała w tym roku porcelanowe wielkie "klamki". Dużo ładniejsza (nie nachalna) stylizacja niż np. w Leroy Merlin.
Na szczęście do końca aukcji jeszcze kilka dni, a póki co sugeruję się zdjęciami z nowoodkrytej grupy z serwisu FLICKR, gdzie dekoratorzy-amatorzy wrzucają zdjęcia ze swoich domów (oczywiście po uprzedniej selekcji administratora). Więc to taki domowy creme de la creme. Przykłady takich białych komódek, jak nasza poniżej.
Klasyczne:
I z doklejonymi uchwytami:
A więcej o moim dzisiejszym odkryciu, czyli grupie Interior Styling na DEKORNIKU. Wystarczy kliknąć na link poniżej.
Złoty poranek
Co prawda promieni słonecznych jak na lekarstwo, ale poranna kawa w urządzonym juz mieszkaniu to i tak powód do radości. Nawet jeśli ta poranna kawa jest rozpuszczalna:).
Sącząc dziś białą Neskę postanowiłam odchylić wieko tajemnicy, kryjącej się pod blaszaną przykrywką herbaty ekpresowej sprzed 30 lat.Moja mama, jak chyba zresztą w każdym domu made in PRL, złoto trzymała w puszkach po produktach spożywczych lub w drewnianych pudełkach z "przypalonymi" wzorkami, z gór polskich (choć to raczej było miejsce na korale, chyba, że ktoś złota miał dużo, najpewniej zza wschodniej granicy).
Tak więc kiedy z wolna poczęłam wsuwać żółte świecidełka na moje karłowate paluszki, nagle nasze M2 zamieniło się w opływający sztukateriami pałac z Saint Petersburga, a moje bawełniano-wiskozowe szorty wydłużyły się na kształt jedwabnego peniuaru... Poczułam się trochę jak księżniczka zza Uralu (choć przyznaję, że w tle cichutko brzmiały też echa Stadionu Dziesięciolecia. Ale co tam...)

Sącząc dziś białą Neskę postanowiłam odchylić wieko tajemnicy, kryjącej się pod blaszaną przykrywką herbaty ekpresowej sprzed 30 lat.Moja mama, jak chyba zresztą w każdym domu made in PRL, złoto trzymała w puszkach po produktach spożywczych lub w drewnianych pudełkach z "przypalonymi" wzorkami, z gór polskich (choć to raczej było miejsce na korale, chyba, że ktoś złota miał dużo, najpewniej zza wschodniej granicy).
Tak więc kiedy z wolna poczęłam wsuwać żółte świecidełka na moje karłowate paluszki, nagle nasze M2 zamieniło się w opływający sztukateriami pałac z Saint Petersburga, a moje bawełniano-wiskozowe szorty wydłużyły się na kształt jedwabnego peniuaru... Poczułam się trochę jak księżniczka zza Uralu (choć przyznaję, że w tle cichutko brzmiały też echa Stadionu Dziesięciolecia. Ale co tam...)
Życzę Państwu iście carskiego dnia!


poniedziałek, 18 stycznia 2010
Rudolf z czerwonym nosem (i nie tylko)
Oto moje ostatnie odkrycie. Podczas przedsesyjnych zakupów w Ikei natknęłam się na czerwonego zwierza. i... już byłam ugotowana. Kiedy zobaczyłam ten druciany wieszak w kształcie łosia, dalsza kolej rzeczy była już prosta: ----> pod rękę ----> do torby ----> do bagażnika ----> do garderoby. Teraz służy mi jako "zawieszka" na torebki. Polecam absolutnie, bo nie dość, że łoś to gadżet sam w sobie, to jeszcze nie rujnuje domowego budżetu - koszt: 69 zł. Taki łoś to jest coś!
Jeszcze tylko taki króliczek do kompletu:) Niestety miejsce zakupu nieznane:(
Jeszcze tylko taki króliczek do kompletu:) Niestety miejsce zakupu nieznane:(
Deczko prywaty...
Dziś, na jednym z moich ulubionych blogów zobaczyłam takie zdjęcie:
Zabawnie powspominać, kiedy kąt, o którym mówimy wygląda dzis tak:
I od razu przypomniało mi się takie zdjęcie:
sobota, 16 stycznia 2010
Kilka obrazków z dnia wczorajszego
Czyli z godziny "0" - sesji zdjęciowej miesięcznikowej:)
Najpierw wierszyk o tym, jak powitał gości nasz rudy kot.
W pokoiku na stolikuStała świeczka beczułeczka
Wszedł Rudasek, stał nad świeczką
I przypalił się ździebeczko.
Wtem ekipa jak z obrazka
Zobaczyła dym z Rudaska.
Jak go Maciek nie pochwyci
By mu uratować życie.
A tu miauczy ta zaraza,
że mu Maciek śmie przeszkadzać!
Tak koteczek nasz kochany
Będzie już zapamiętany:
Na szczęście dalsza część pracy przebiegła w spokojnej atmosferze. B.B., czyli Beata i Bartek gościli u nas 5 godzin, zrobili mnóstwo zdjęć i teraz jedynie trzymamy kciuki, że wyjdą kapitalnie:)))
Modelujemy Jelonka, czyli...
...reportaż Furnicouture z reperacji i "dośnieżania" naszej figury jelenia.
Najpierw krótki wstęp. Zawsze chciałam mieć w domu coś abstrakcyjnego. Coś kompletnie niepotrzebnego, zajmującego cenne miejsce i budzącego w oczach gości wielkie znaki zapytania:) Siedzącego psa, pilnującego lwa lub brodzącego flaminga, czyli figurę z pogranicza kiczu, tandety i designu. Słowem, takie nie-wiadomo-co:)
Figur szukałam długo. Na Allegro, przez sklepy internetowe, w galeriach i centrach handlowych. Wzory mnie nie powaliły, ceny owszem! Za flaminga naturalnych rozmiarów płacimy 500zł (takiego pomalowanego i polakierowanego) - to najtańsza oferta.
Postanowiłam wziąć byka za rogi i wykombinować sposób na tańszą, a równie cudną dekorację. Postawiłam na figurę ogrodową, która to, po zakupieniu, miałam oddać do warsztatu samochodowego na lakierowanie na biało. (tu Maciek stanowczo zaprotestować, że on sam jelenia do "motorowych chłopaków" nie zaniesie, bo nie chce narazić się na te spojrzenia:) Na szczęście zgłosiło się do nas Furnicouture, które podjęło się restauracji jelenia.
Oto ich zdjęcia "z planu":






Najpierw krótki wstęp. Zawsze chciałam mieć w domu coś abstrakcyjnego. Coś kompletnie niepotrzebnego, zajmującego cenne miejsce i budzącego w oczach gości wielkie znaki zapytania:) Siedzącego psa, pilnującego lwa lub brodzącego flaminga, czyli figurę z pogranicza kiczu, tandety i designu. Słowem, takie nie-wiadomo-co:)
Figur szukałam długo. Na Allegro, przez sklepy internetowe, w galeriach i centrach handlowych. Wzory mnie nie powaliły, ceny owszem! Za flaminga naturalnych rozmiarów płacimy 500zł (takiego pomalowanego i polakierowanego) - to najtańsza oferta.
Postanowiłam wziąć byka za rogi i wykombinować sposób na tańszą, a równie cudną dekorację. Postawiłam na figurę ogrodową, która to, po zakupieniu, miałam oddać do warsztatu samochodowego na lakierowanie na biało. (tu Maciek stanowczo zaprotestować, że on sam jelenia do "motorowych chłopaków" nie zaniesie, bo nie chce narazić się na te spojrzenia:) Na szczęście zgłosiło się do nas Furnicouture, które podjęło się restauracji jelenia.
Oto ich zdjęcia "z planu":





Furni... obiło nam także poduszki do międzywojennych krzeseł, dzięki czemu nasz duży pokój zrobił się po prostu weselszy. Darek walczył o kolory welurowych poszewek jak lew, przetrząsnął cały magazyn hurtowni, która twierdziła, że nie ma wybranych przez nas kolorów. Okazało się, że były. Okazało się, że były nawet na sprzedaż. A dla nas okazało się, że dla Furnicouture nie ma rzeczy niemożliwych.

A piszę ten pean, ponieważ wiem, jak trudno jest dziś znaleźć ludzi, którym "się chce", którym - oddając coś do renowacji - można zaufać, że nie jesteśmy kolejnym klientem, którego trzeba jak najszybciej (albo i nawolniej) obsłużyć i zainkasować za to niemałą sumkę. Im się chce. A nam się chce za to pisać na ich cześć peany:) Dziękujemy, Furni...
Subskrybuj:
Posty (Atom)