czwartek, 31 października 2013

Wszystkie zwierzęta nasze są, czyli my (jak) zawsze w temacie czworonogów

Dwa bardzo nietypowe zlecenia.
Pierwsze zapowiadało się zwyczajnie. Popularna u nas fototapeta z alejką grecką powędrowała do szczęśliwego właściciela. Właściciel miał być szczęśliwy po otrzymaniu paczki. Sęk w tym, że paczki nie otrzymał. Paczka uległa zniszczeniu w transporcie, a kurier chcąc oszczędzić sobie czasu i wstydu, nie dostarczył jej, tłumacząc, że nikogo nie było w domu w terminie dostarczenia. Przyciśnięty Pan kurier wykonał jednak brawurowy wyczyn naciśnięcia dzwonka do drzwi i protokół szkody został spisany jak należało. Nie należało jedynie być niemiłym dla klienta.
"Niemiłość" do klienta poskutkowała przeniesieniem usług kurierskich do innego dostawcy.
Wysłanie drugiej tapety (innym przewoźnikiem) zaowocowała za to poniższym zdjęciem od zadowolonego klienta :)
Dopiszę, że dostaliśmy to zdjęcie akurat, kiedy mieliśmy nocną zmianę w pracowni. Humor strzelił do góry jak w wesołym miasteczku. 

Drugie zlecenie, nietypowe od samego początku. Wycięcie z pianki pana i jego psa. Choć od sformułowania "pan" wolę "wujek". Zamieszczam zdjęcie psa. Wujka nie zamieszczam, bo istnieje ustawa o ochronie danych osobowych. Mam nadzieję, że ustawy o ochronie danych psich jeszcze nie wymyślili...

poniedziałek, 28 października 2013

Poroże ekologiczne, czyli mieć jelenia i powiesić jelenia

Takie trofeum to rozumiem. Nie dość, że bez "użycia" jelonka, to jeszcze w cudnym kolorze żółtym, do którego mam ewidentną słabość. Pewnie  przez to, że jesień nas rozpieszcza (choć to ostatnie dni podobno). Zatrzymajmy słońce. I jelonka :)


Wieszak jest do kupienia w sklepie 9design.pl. Jest droższy niż te ze sklepu (stacjonarnego) Tiger. Stosunek cen: 39 zł/20 zł. Ale stosunek ceny do jakości też mniej więcej taki. Moje tigerowskie zwierzęta nie mają takich nozdrzy :)

czwartek, 24 października 2013

SMEG, czyli marzenia o kuchni retro

W sumie to nawet nie o kuchni, bo nasza ściana kuchenna jest tak niewielka, że duża lodówka nie wejdzie. Podobnie zresztą jak piekarnik, też się nie zmieścił.
Jest plan, przy wiosennym remoncie kuchni (już postanowione), żeby zamiast naszej podblatowej lodówki  wstawić piekarnik, a lodówkę (ozdobną) postawić luźno. Ale to na razie tylko plany.
Troszkę burzę się przeciwko wolnostojącej lodówce, bo taka kombinacja przypomina mi dziecięce przekleństwo. Przekleństwo wolnostojącej lodówki w pokoju dziecięcym (moim).
A oto krótka historia. Moja mam była kucharką (ba, zdarzało się, że i szefem kuchni!). Bardzo lubiła gotować, a jeszcze bardziej niż gotować lubiła chomikować. Mimo ciężkich czasów w domu zawsze było pełno... masła. Masło było równiutko ułożone na drzwiczkach lodówek. Dwóch. Jedna stała, jak należy, w kuchni, druga - wielka lodówa Polar - w moim pokoju. Z tym masłem w środku.
Pamiętam, że mój starszy brat przywiózł kiedyś z wycieczki do NRD komplety pocztówek z psami, ptakami i kolorowymi rybami. W każdej paczuszce około 20 pocztówek. Ponieważ sama wymiatałam z okolicznych kiosków wszystkie pocztowe wydruki z kotami i psami, kolekcja była spora. I tymi pocztówkami w rozmiarze 10x15 cm wykleiłam całe polarowe drzwi lodówkowe. Jedna po drugiej, w pocie czoła tworzyłam mozaikę, aby tylko zasłonić biały front. Peine perdue, jak mówią Francuzi. Wysiłek na marne, bo przecież stare lodówki nie tylko pięknie wyglądały, ale i nie pięknie mruczały...

Ale taka mała czerwona lodóweczka, może wymarze traumę z przeszłości...














A taka Wężowka + taki Smeg, to już tylko takie życie...


wtorek, 22 października 2013

Pączki w maśle, czyli klarujemy razy dwa.

Klarowanie nr 1
Nauczyliśmy się klarować masło.
Klarowanie to inaczej pozbawianie masła białka, pozostawienie samego tłuszczu, które - jak mawiał dyrekto z zawody z filmu "Poszukiwany, poszukiwana" - NIE KOLIDUJE z chlebem, czyli węglowodanami. Bardzo podoba mi się opis na wikipedii, który mówi,że po zagotowaniu masła pozbywamy się szumowin z wierzchu i osadów ze spodu.
Masło bez białka podobno jest zdrowsze. Można na nim smażyć w wyższej temperaturze, nie uczula, jest bardziej trwałe i smaczniejsze. Nom, pod tym ostatnim stwierdzeniem nie podpiszę się obiema rękami, ale co zdrowie to zdrowie. A ponieważ bardziej ufam wyrobom własnym-krasnym  niż sklepowym-hurtowym, masło zostało zrobione.
Pewnie większość z Panstwa (Pań) wie, jak klarować masło, ale dla tych, którzy nie wiedzą, podaję przepis z Wikipedii, opatrzony dwoma zdjęciami - własnym i wikipedycznym. Całkiem łatwo rozpoznać, które czyjego autorstwa.

Niesolone czyste masło o zawartości tłuszczu 82 procent należy wolno roztopić w garnku, najlepiej o grubym dnie doprowadzając do wrzenia aby woda odparowała. 
Następnie zmniejszyć ogień do minimum i zacząć zbierać z powierzchni roztopionego masła białą pianę, na którą składają się białka i inne naturalne składniki masła nie będące tłuszczami. Stopniowo masło będzie stawać się przezroczyste i nabierze złotego koloru. 
Trochę ostygnięte przelewa się do zakręcanego słoika uważając aby nie przelać pozostałości z dna garnka. 



PS 1 Proszę nie zwracać uwagi na czystość kuchenni, na drugim palniku robiliśmy leczo.

Klarowanie nr 2
Klarowaliśmy czytelnikom "czterech Kątów", jak naklejać fototapety samoprzylepne. Ile to kosztuje, czego wymagać od sprzedawców. Dostaliśmy swoją własną ramkę, a ja nawet zdjęcie. W kolorze. No i zostaliśmy ekspertami, przez co czujemy się jak... pączki w maśle. Klarowanym.



1. Do wydrukowania fototapety o wysokości 2.5 m jest potrzebne zdjęcie 3500 pikseli (możemy dostarczyć własne!) 
2. Fototapety drukuje się na foliach samoprzylepnych. Nie da się ich odkleić i powtórnie przykleić (w przeciwięństwie do naklejek). 
3. Wydruki pokrywa się przezroczystą folią – laminatem (matowy, błyszczącym lub satynowym), który zabezpiecza go i zwiększa trwałość. Aby wzór był dobrze widoczny w każdym oświetleniu, radzę wybrać laminat matowy. Fototapetę do kuchni i łazienki warto dodatkowo zabezpieczyć szkłem (szkło wraz z podklejeniem i montażem – 70x150 zł) to koszt ok. 600 zł. 
4. Naklejenie fototapety możemy powierzyć fachowcowi. Najpierw dokładnie czyścimy ścianę z kurzu i tłuszczu, wyrównujemy ją i pokrywamy gruntem lub farbą akrylową. Oddzielamy pas fototapety od warstwy spodniego papieru, delikatnie odciągamy papier. Najlepiej zrobić to w dwie osoby: jedna powoli odgina papier, a druga mocno dociska warstwę z klejem do ściany kolistymi ruchami, posługując się zwiniętym ręcznikiem. 
5. Fototapetę czyścimy gąbką zmoczoną w wodzie z dodatkiem płynu do mycia naczyń.

piątek, 18 października 2013

Kolorołyżki, czyli co można zrobić mając w składzie pracownika muzeum etnograficznego...

... i farby do liter przestrzennych.
Kustosz, bo takie przezwisko nosi Marcin, który pomaga nam przy malowaniu zamówień, w pracowni. Kolory - różowy i pomarańczowy, bo takie barwy "nosi" nasz główny klient. Do tego bardzo dobre jakościowo farby Flugger (po raz kolejny polecam). Miejsce zakupu łyżek: targowisko pod Halą Mirowską. Koszt: 2 i 5 zł. Łyżki na razie dwie, bo więcej raczej się zakurzy niż zużyje.
W weekend sfotografuję, jak to rękodzieło prezentuje się w kuchni.


poniedziałek, 14 października 2013

Janice Nicolay, czyli 1%od polskości w amerykańskości

Na blogu Made by Girl natknęłam się na panią fotograf, która robi zdjęcia na wskroś amerykańskie - bardzo jasne, doświetlone, z plamą koloru na środku. Jak się okazało, robi ona także same na wskroś amerykańskie wnętrza.














Amerykanie mają zabawny zwyczaj ustawiania albumów na stolikach kawowych. Nie książek, albumów. W Polsce mamy półki pod stolikami na gazety, Amerykanie ustawiają wieżę albumów i jako dach nakładają niewielki wazon z peoniami. Albo obok, jako ogród. Zaiste zabawne.


No ale, polski akcent. Jedno z tych ładnych mieszkań/domów znalazło się na okładce magazynu "Czas na Wnętrze". Pamiętam tę okładkę, przykuła moją uwagę. Po pierwsze użyty został na niej tzw. piąty kolor (złoto), a to zawsze powoduje, że druk jest dużo droższy i że gazeta "się szarpnęła", po drugie pamiętam, że pomyślałam "Ładny ktoś ma dom." A to tylko kwintesencja amerykańskiego wnętrzarstwa...


piątek, 11 października 2013

WIEŚ, czyli Wężówka - Istnieje Egzotyczny Świat

Egzotyczny, bo o 180 stopni odwrócony od naszego, miejskiego, warszawskiego, szybkiego. Zamiast szarego mamy zielone, zamiast ramy H mamy cegły i drewno, a zamiast samochód paradują kozy :) Bosko!
Mówię o domu, który znaleźliśmy. Póki co, w internecie. Nie przymierzamy się do kupna, ale ładny dom, to ładny dom. Pomarzyć dobra rzecz!
Dom mieści się w Wężówce, niewielkiej mieścinie w warmińsko-mazurskim, nieopodal Giżycka. Zacna okolica, bo jezior dostatek, lasów też niemało, a nawet cywilizacja w postaci stacji kolejowej, niecałe 4 kilometry od Wężówki, we wsi gminnej Wydminach.




















Sam dom ma prawie 100m2. Plus strych, który można adaptować. Zresztą można przeczytać opis i pooglądać zdjęcia. Zmieszczam poniżej:

Piękny mazurski dom(wraz z meblami-antyki), położony w malowniczym miejscu na skraju wsi Wężówka, niedaleko Wydmin (5km).Budynek mieszkalny wybudowany został w latach 40-tych XX wieku.W 2008 wykonano w budynku remont gruntowny oraz modernizację na styl wiejskiej chaty. Budynek jednorodzinny, parterowy,(strop docieplony), z poddaszem przeznaczonym na strych z możliwoscią adaptacji na cele mieszkalne. Dom częściowo podpiwniczony. Fundamenty z kamienia i betonu, mury zewnętrzne z cegły, kominy murowane z elementów ceramicznych, kominy ponad dachem, omurowane cegłą klinkierową, ścianki działowe z cegły, strop nad piwnicą ognioodporny, nad parterem- drewniany(modrzew). Podłogi drewniane oraz z terakoty i cegły. Dach konstrukcji drewnianej, (w 2008 roku została całkowicie zmieniona więżba dachowa oraz odeskowanie),pokryty starą, oryginalną, przedwojenną dachówką.Dom posiada hall, kuchnię, salon, łazienkę i 3 pokoje. Centralne ogrzewanie na pelet oraz na drewno i węgiel. Wokół domu rozciąga się sad. Obok stoi stara szopa pełniąca funkcję budynku gospodarczego o pow. użytkowej ok.50m2.  Kubatura 162m3. Całość posesji ogrodzona jest siatką o wysokości 1,50 m. Dodatkowo w cenie jest 0,5 ha lasu olchowego, leżącego nieopodal posesji.

Adaptacja strychu w chacie z lat czterdziestych. Jaki to piękny materiał na bloga...












I teraz tak: zabrać Dekornika, dwie maszyny (druk fototaoet + wycinanie naklejek), zaszyć się w podgiżyckiej mieścinie, kuriera zamawiać raz w tygodniu (jeśli znajdzie), zwierząt nabrać i dziergać w spokoju.
Taki oto plan na za kilka lat. Wizualizacja poniżej :)))




A mleko kozie najzdrowsze... :))

Pozdrawiam z piątku i życzę słonecznego weekendu. Przynajmniej tak ładnego jak na powyższych zdjęciach.  
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...