czwartek, 27 września 2012

Mieszkanie w Berlinie

W moją podróż urodzinową, oprócz Aten udaliśmy się także do Berlina. A tam wynajęliśmy czterdziestometrową kawalerkę, należącą do Lil, tamtejszej studentki. 
Kawalerka mieściła się w kaminicy czynszowej. Skąd wiemy? Bo wszędzie podłogi w kuchni były identyczne (kamienica była w kształcie litery "U", więc nie trzeba było specjalnie zaglądać do mieszkań sąsiadów). A kuchnie były jasne, więc z dużymi oknami.
Prezentujemy poniżej mieszkanie z małym komentarzem, jak wiele mogą zdziałać dla wnętrza plakaty miejskie, kartki z podróży, malowane przez przyjaciół obrazki.









niedziela, 23 września 2012

Kanapy brak, perspektyw brak.

Kanapy wciąż nie ma. Firma Custom Form, o czym pisałam, poinformowała nas, że kanapa może być dopiero w połowie października. I to nie ta, którą wybraliśmy, choć szereg podobnych.
Przebuszowałam także wczoraj rano cały serwis Allegro w poszukiwaniu firm lub gotowych produktów. Stron: 75, znalezionych obiektów: 0. 
I jesteśmy w kropce, bo kanapy brakuje zarówno Maćkowi, jak i dwóm ocieplonym już na zimę stworzeniom w kolorze rudym.
Znalezienie odpowiedniego mebla nie jest wcale tak łatwym zadaniem, więc jeśli Państwo mają jakieś sugestie, chętnie przyjmę. Kanapa nie jest moim ulubionym sprzętem domowym (wolę chociaźby ekspres do kawy :), stąd i średnia orientacja w internetowym wyborze.

Wytyczne do kanapy:
Kolor: szarości
Wielkość/długość: do 180 cm
Design: ???, ale na pewno na nóżkach i nie może posiadać wyglądu "zapadającego się". Nasz salonik jest mikropomieszczeniem, stąd im lżejszy mebel (wizualnie i faktycznie), tym lepiej.
Koszt: do 2500 zł
Więcej podpowiedzi można znaleźć w tym wpisie:
http://dekornik.blogspot.com/2012/09/szukamy-kanapy.html

Będę bardzo wdzięczna za każdą wskazówkę. Póki co, nasze główny pokój wygląda tak:





PS Czy widzą Państwo ten błagający (o kanapę) wzrok Białka i tęskne spojrzenie Rudasa?

wtorek, 18 września 2012

Materiał na ścianie

W tym sezonie we wnętrzarstwie w natarciu są tkaniny. Na szczęście wyszliśmy z letniego lnu i przeszliśmy w soczyste barwy jesieni. Tkaniny, i to te jeszcze bez nadanej formy - są wszędzie: w magazynach, katalogach i przede wszystkim w nowym wydaniu IKEI na rok 2013.
I pamiętam, kiedy rok temu gościła u nas IKEA i stylistka wróciła z zakupów z próbkami pięciu, sześciu wzorów materiałów. Ilekroć coś nie pasowało na finalnym zdjęciu, używała tych ścinków, wsadzając je w ramki, owijając siedzenia krzeseł, tworząc z nich mikroobrus lub poszewkę na stolik do prasowania. I to działało!


Idealnym rozwiązaniem jest obramowanie poszewek poduszek lub chust, fularów. Około 8 lat temu znalazłam w lumpeksie cudną chińską, wyszywaną poszewkę. Przerwałam ją na dwie części (tył, przód oczywiście :) i obramowałam. Za każdym razem ktoś pytał mnie o te wyszywanki - czy to antyki, czy byłam w Chinach, czy je przywiozłam?
A ostatnio natknęłam się na zdjęcie z mieszkania Ivanki Trump, gdzie w ramie wisiała stara chusta domu mody Hermes. Piękny pomysł!


I jeszcze kawałek nowego katalogu IKEI, z makatką:


poniedziałek, 17 września 2012

24 godziny z historią

„Wsród takich pól przed laty nad brzegiem ruczaju
na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju
Stal dwór szlachecki, z drzewa lecz podmurowany
Świeciły się z daleka pobielane ściany...” 


To z Mickiewicza. A z życia mogę śmiało powiedzieć, że znaleźliśmy takie miejsce, dokładnie 120 km od Warszawy. Zorganizowaliśmy sobie bowiem krótki, bo zaledwie dwudziestoczterogodzinny wyjazd kumato-dekornikowo-integracyjny.
Brudnice, bo o nich mowa, leżą nad rzeką (ruczajem:) Wkrą. Niezbyt szeroką, niezbyt głęboką, jednak na tyle "pojemną, że można w niej śmiało pływać, łódką lub żabką. Niestety pogoda nie pozwoliła nam wskoczyć do jeziora i większość czasu spędziliśmy na pomoście, pod rozłożystą wierzbą płaczącą, skutecznie chroniącą nas przed sobotnią mżawką. Niedziela z kolei była dniem piechura, czyli połowa z nas udała się na grzyby (jeszcze za sucho), połowa na zwiedzanie okolicznych zalesionych miejscowości. 
Ale chwilę o samym dworku, bo historia to zacna. 
Dworek, jak u wieszcza, jest drewniany. Wybudowany został na początku XX wieku i służył jako dworek zastępczy dla drugiego, murowanego, stojącego na drugim brzegu rzeki. Cała posesja, należąca do rodziny Budzichów, liczyła (uwaga!) 350 hektarów. Została jednak okrojona 5 hektarów, czyli tzw. resztówki, jednej strony rzeki, na której stoi właśnie ten szary, drewniany dworek. Do dworku przylega ogród, także z początku XX wieku. I o niego trzeba było walczyć, gdyż po wojnie nowy ustrój starał się odebrać ziemiaństwu to, co do niego należało od pokoleń. Na szczęście pokojówka właścicielki, związana z nią przez całe życie, stanęła w obronie dóbr i zażądała "jako klasa wyzyskiwana" pozostawienia jej domu i zieleni. 
Do posesji przylegał także ogromny młyn, jednak spłonął w 1994 roku. Dzisiejsi właściciele opowiadają, co pamiętają: trzy drewniane piętra, windę na platformie, Białe zacieki na ścianach, po zewnętrznej stronie młyna, mechanizmy i trybiki oraz... babcię, która młynem zawiadywała. Po tamtym miejscu została jedynie minielektrownia wodna, sprawna. 
A do tego były opowieści o dziadku, który przegrał majątek w Monte Carlo i wuju, który zwiedził cały świat, by osiąć w końcy w Ameryce i... wynaleźć system (nikt nie wie dokładnie, jaki), który montowano w sondach wysyłanych na księżyc. Patenty wuja za to do dziś wiszą na ścianach w dworku. 

A kompletnie prozaicznie - polecam, jeśli ktoś lubi posłuchać takich opowieści, sielsko spędzić weekend, zjeść lokalne przysmaki oraz wybrać się na grzybobranie, bo akurat rozpoczyna się sezon, a gospodarz (najmłodsze pokolenie) jest zapalonym grzybiarzem i chętnie towarzyszy. Pokoje w pasażu, przylegającym do dworku są w standardzie podstawowym - z łazienkami, ciepłotą i klimatycznymi meblami. Zresztą kto spędza czas w turystycznym pokoju, kiedy obok stoi taki dworek. I z taką historią...

  
Dla ułatwienia publikuję adres strony dworku:
Warto zajrzeć, tam są ładniejsze zdjęcia :)

poniedziałek, 10 września 2012

Co trzy głowy...

Wieszaków z ceramicznych głów zwierzęcych szukałam dod dawna. Zawsze miały spore ceny, a przy zakupie trzech sztuk, kwoty robiły się wręcz zaporowe. W każdym razie dla mnie zaporowe.
Z odsieczą przyszedł Tiger, czyli sklep, który do tej pory w naszym kraju ma jedną placówkę, niestety. Tiger zapoponował trzy wzory i trzy kolory. Wzory to: głowa krowy, nosorożca i kaczki (?) i barwy: biała, czarną i różową. Cena: 10 zł / 1 szt.

Hasło, że chińska produkcja jest wszechobecna, nie jest nowe. Ostatnio jestem także na etapie wsłuchiwania się mądrości bilionera Warrena Buffetta, który wygłasza wiele przmówień dla studentów (sama przedstawiam króciutką prezentację w środę, stąd zainteresowanie :). I Buffett mówi tak: dopóki Chiny (a ostatnio Wietnam) będą produkować rzeczy zadowalające jakościowo i przystępne cenowo, nadal będą wypierać lokalnych producentów. Dawał tu przykład mebli, których wyprodukowanie w stanach podniosłoby finalną cenę o 50%.
Jedynym czynnikiem, który może wypchnąć tę tanią(!) produkcję z amerykańskiego i europejskiego rynku jest właśnie jakość. Ale dla mnie jakość trzech zakupionych główej jest jak najbardziej zadowalająca, to detal w mieszkaniu. Kanapie będę przypatrywać się nieco baczniej...

Szczerze i osobiście mogę także powiedzieć, że dużym atutem lokalnych producentów i sprzedawców jest indywidualne podejście do kupującego. Dialog, doradztwo i elastyczność. Bo przecież mówimy tym samym językiem i znamy tych samych ludzi i rynek.





niedziela, 9 września 2012

LIVING ETC.

Publikuję trzy reklamy z najnowszego LIVING Etc., które mnie powaliły. Wnętrza ze środka zamieszczę nieco póżniej, muszę przeczytać opowieści o mieszkańcach, by móc troszkę więcej o tych przestrzeniach powiedzieć/napisać.
Czy to nie miło popatrzeć na pomysłowe aranżacje, zamiast dostawać w reklamie suchy packshot lub, co gorsza, listę produktów "do kupienia"?




Ach, no i oczywiście reklama kanapy, która idealnie pasowałaby do naszego LIVINGroomu. I całej et cetery :)

czwartek, 6 września 2012

Szukamy kanapy

Nasza niderlandzka kanapa niestety musi odejść. Jej kadencja się skoczyła, koty dokonały zniszczenia. Kanapa jednak zyska swoje drugie życie w naszej ulubionej knajpce z dobrą muzyką i jeszcze lepszym domowym winem (wreszcie dobre, niedrogie wino na karafki, w Warszawie!).


Opłakując stary mebel zaczęliśmy jednak poszukiwania nowego. Po sofie zostanie puste miejsce i trzeba je będzie jak najszybciej wypełnić.
Poszukiwania zaczęliśmy oczywiście w internecie. Jak internet, to i Allegro, które przyjęło rolę polskiej wyszukiwarki Google. I rzeczywiście na Allegro od razu natrafiliśmy na firmy zajmujące się przywracaniem starym meblom ich świetność, ale z poczuciem smaku i humoru. Firma nazywa się Przetwory...






...i robi takie piękne meble.



Patrzyliśmy także na kanapy, proponowane przez sklep Le Pukka w Warszawie. Sofa nazywa się Barletta i jest rzeczą po prostu ładną. jednak też też rzeczą po prostu droższą - dwukrotnie droższą niż kanapa powyżej.


I wreszcie, jest jeden sklep, który proponuje Maćka wymarzoną kanapę. Sklep nazywa się CustomForm i jego showroomu mieszczą się w trzech polskich miastach: Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu. Mają także outlet w Chorzowie. 


W zasadzie to dwie wymarzone kanapy - jedna ze względów czysto estetycznych, druga - ździebko racjonalnych. 
Pierwszy przypadek to przypadek beznadziejny. Jest to sofa Barcelona (lub inspirowane nią modele) w kolorze brązowym. Cena tego modelu (a raczej modeli inspirowanych) nie schodzi poniżej 5000 zł (ma ją także w swojej ofercie Almi Decor). Co by nie mówić, sporo. 

Drugi przypadek, to przypadek dobrego stosunku ceny do jakości. kanapa nazywa się Modes i kosztuje 1600 zł.


Napisałam do firmy CustomForm, czy rzeczywiście kanapa w kolorze szarym (czy to przypadkiem nie jest "brak koloru"?) jest dostępna. Odpowiedź brzmiała: brak
(kanapy, nie koloru). Custom wysłał mi za to maila, jakie kanapy będą dostępne w połowie października. Niestety jest to zbyt długi czas oczekiwania, biorąc pod uwagę fakt, że nasza kanapa wyjeżdża od nas za tydzień. Dla mnie pusta przestrzeń pod ścianą to żaden problem, gdyż kanapa służy głównie Maćkowi i kocurom. Ja wybieram stół i krzesło.
Zostały mi pokazane poniższe kanapy:
Co Pańtwo na to? 
Czyżby znowu jedynym sensownym wyjściem była IKEA?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...