Miesięcznik "Sukces", a w nim Dekornik!
środa, 30 marca 2011
wtorek, 29 marca 2011
Gdzie ład i porządek...
...tam prawo i... lewo. Dwa rządki. Wszystko ułożone partiami. I ustawione.
Czyli mam spinacze z Oh Deer i moja kuchenna szuflandia wreszcie przypomina wzorową spiżarnię. A dokładnie to prezent od Ewy - właścicielki sklepu - która odwiedziła nas na targach. Wymieniłyśmy się dobrym słowem (i dobrami materialnymi), czego efektem są poniższe zdjęcia.
Ewa, wieeeeeeelkie dzięki!
Polecam z czystym sumieniem i z całego serca: www.ohdeer.pl
Czyli mam spinacze z Oh Deer i moja kuchenna szuflandia wreszcie przypomina wzorową spiżarnię. A dokładnie to prezent od Ewy - właścicielki sklepu - która odwiedziła nas na targach. Wymieniłyśmy się dobrym słowem (i dobrami materialnymi), czego efektem są poniższe zdjęcia.
Ewa, wieeeeeeelkie dzięki!

poniedziałek, 28 marca 2011
Spid&Bat
Nasi dwaj koledzy z Targów. Proszę zwrócić szczególną uwagę na misterne "oznakowanie". I od razu wiadomo, o kogo chodzi...
Fidbek z Gdańska
Targi gdańskie uważamy za zakończone. I udane. Co prawda dziś jesteśmy półprzytomni, ale było warto.
Jutro obiecuję napisać troszkę więcej, ale dziś - zacytuję Gregory'ego - nie ma mocy!
Jutro obiecuję napisać troszkę więcej, ale dziś - zacytuję Gregory'ego - nie ma mocy!
czwartek, 24 marca 2011
Targowisko różności
Przypominamy wszystkim, że:
Piątek-niedziela to dni dla ABOUT DESIGN - w Gdańsku, w hali na ul. Beniowskiego targi przedmiotów do dekoracji domów, biur, sklepów. I tam będziemy (Ja, Maciek i nasz przyjaciel Piotrek). Będziemy mieli ponad 30 plakatów, ponad 50 podkładek ceramicznych, naklejki na ściany i prezentację najnowszego wynalazku: druku na ceramice użytkowej.
A warszawska sobota to święto ŚCIEGÓW RĘCZNYCH - najurokliwszej imprezy w mieście! Przy ul. Solec 44 ponad 30 wystawców z ręcznie robionymi sukienkami, kolczykami, nasyjnikami, poduszkami... I my. Tam reprezentować nas będzie Asia z podkładkami, plakatami i naklejkami z kocurskami! Ech, sama chciałabym tam być - może dlatego podświadomie do Trójmiasta zabieram wydruk Bardotki:)
Piątek-niedziela to dni dla ABOUT DESIGN - w Gdańsku, w hali na ul. Beniowskiego targi przedmiotów do dekoracji domów, biur, sklepów. I tam będziemy (Ja, Maciek i nasz przyjaciel Piotrek). Będziemy mieli ponad 30 plakatów, ponad 50 podkładek ceramicznych, naklejki na ściany i prezentację najnowszego wynalazku: druku na ceramice użytkowej.
A warszawska sobota to święto ŚCIEGÓW RĘCZNYCH - najurokliwszej imprezy w mieście! Przy ul. Solec 44 ponad 30 wystawców z ręcznie robionymi sukienkami, kolczykami, nasyjnikami, poduszkami... I my. Tam reprezentować nas będzie Asia z podkładkami, plakatami i naklejkami z kocurskami! Ech, sama chciałabym tam być - może dlatego podświadomie do Trójmiasta zabieram wydruk Bardotki:)
środa, 23 marca 2011
Sezamie, odkurz się!
Będzie mapa do sypialni. Całkiem przypadkiem - przygotowując się na targi - odkryłam przechowalnię staroci, w której starych map dostatek.
Komis Sezam, bo o nim mowa, to "marka" znana mi od dawna. Mieścił się niedaleko naszego miejsca zamieszkania, czyli na warszawskim rondzie Daszyńskiego, na opustoszałym przesmyku śródmiejsko-wolskim. Teraz będzie tam metro, apartamenty, banki... Tylko komisu nie będzie.
Komis jest teraz na Pradze, na ul. Żółkiewskiego 44 - dla wtajemniczonych: przy placu Szembeka.
Komisu Sezam nie lubię. W jego śródmiejskiej filii bywałam często, za to rzadko wyławiałam coś godnego uwagi. Zawsze bardziej przypominał dom towarowy Sezam (niektórzy zakorzenieni Warszawiacy może pamiętają) niż bajkowy skarbiec. Ceny spore (czasem droższe niż nowych przedmiotów), antyczność tych wstawionych do sklepu - wątpliwa. A i fama rozniesiona, co spowodowało, że właściciele nowopowstałych "przykurzonych" kafeterii tu zaopatrują się w meble, skutecznie wymiatając co epsze kąski. Ale Komis ma jedna ważną cechę - jeśli potrzebujesz czegoś tak abstrakcyjnego, że wątpisz, by ktokolwiek składował to u siebie, Komis to ma! I ma mapy!
Mapy administracyjne Polski o wymiarach prawie 2m x 2m kosztują ok. 100zł. Na oko, mają ok. 30 lat. Podział oczywiście nieaktualny, stąd znalazły się w Komisie:)
W tym temacie jednak za Polską do końca nie jestem, dlatego cyklicznie będę udawać się na Żółkiewskiego w poszukiwaniu szerszej geograficznej perspektywy. I pewnie się uda...
PS Ktoś z Państwa mnie kiedyś pytał o najlepszy bazarek starociowy w Warszawie. Dla mnie Olimpia na Woli. Wyjątkowo marne doznania estetyczne, czasem także marne zakupy, ale perełki najlepsze. Polecam stoiska z butami zza Oceanu - można kupić nawet jako eksponaty.
Komis Sezam, bo o nim mowa, to "marka" znana mi od dawna. Mieścił się niedaleko naszego miejsca zamieszkania, czyli na warszawskim rondzie Daszyńskiego, na opustoszałym przesmyku śródmiejsko-wolskim. Teraz będzie tam metro, apartamenty, banki... Tylko komisu nie będzie.
Komis jest teraz na Pradze, na ul. Żółkiewskiego 44 - dla wtajemniczonych: przy placu Szembeka.
Komisu Sezam nie lubię. W jego śródmiejskiej filii bywałam często, za to rzadko wyławiałam coś godnego uwagi. Zawsze bardziej przypominał dom towarowy Sezam (niektórzy zakorzenieni Warszawiacy może pamiętają) niż bajkowy skarbiec. Ceny spore (czasem droższe niż nowych przedmiotów), antyczność tych wstawionych do sklepu - wątpliwa. A i fama rozniesiona, co spowodowało, że właściciele nowopowstałych "przykurzonych" kafeterii tu zaopatrują się w meble, skutecznie wymiatając co epsze kąski. Ale Komis ma jedna ważną cechę - jeśli potrzebujesz czegoś tak abstrakcyjnego, że wątpisz, by ktokolwiek składował to u siebie, Komis to ma! I ma mapy!
Mapy administracyjne Polski o wymiarach prawie 2m x 2m kosztują ok. 100zł. Na oko, mają ok. 30 lat. Podział oczywiście nieaktualny, stąd znalazły się w Komisie:)
W tym temacie jednak za Polską do końca nie jestem, dlatego cyklicznie będę udawać się na Żółkiewskiego w poszukiwaniu szerszej geograficznej perspektywy. I pewnie się uda...

poniedziałek, 21 marca 2011
Finally...
Jest wszystko! Jest i aparat, jest i bateria, są też - w końcu - zdjęcia.
Tylko skończonej łazienki brak :)
Niestety końcówka łazienki musi zaczekać do przyszłego tygodnia, po naszym weekndzie targowym (szczegóły na prawym marginesie i w kolejnym wpisie). A jeśli będzie temperatura przekraczająca 5-7 stopni, to jazna naszą jednośladową czerwoną strzałą (vel biedroną) po wszystkie dodatki będzie dla mnie czystą rozkoszą.



Podstawa jest, a teraz czego brak:
1. Szafki BHP (lub imitacji BHP) na rzeczy zbędne
2. Korytka lub doniczki na rzeczy do prania, która znajdować się będzie pod wanną.
3. Puszek i pojemników (tu muszę się wytłumaczyć wyłączonym z niewiadomych przyczyn domowym internetem, przez co ucierpiała kondycja mojego "złotego kupującego" na Allegro.)
4. I najważniejszej rzeczy, czyli fototapety na ścianie przeciwległej do wanny.
Ale tu są typy:


I mój faworyt:
Aczkolwiek wciąż szukam zdjęć Jerry Hall...
I jeszcze bardzo istotna rzecz - rama. Chcemy tu uzyskać efekt paryskiego metra, czyli potężną - aczkolwiek nie tak szeroką, jak w oryginale - ramę zdobną. Nie miodową, a białą. I nie z ceramicznych dekorów (ach te ceny...), a ze... styropianu. Trik ten zastosowaliśmy w naszym głównym pokoju i sprawdza się w stu procentach. A ceny styropianowych listew są o niebo mniejsze...
PS I po raz kolejny powiem (napiszę), że zdjęcia nie są najlepszej jakości ze względu na zatrważającą wielkość naszego salonu piękności.
Tylko skończonej łazienki brak :)
Niestety końcówka łazienki musi zaczekać do przyszłego tygodnia, po naszym weekndzie targowym (szczegóły na prawym marginesie i w kolejnym wpisie). A jeśli będzie temperatura przekraczająca 5-7 stopni, to jazna naszą jednośladową czerwoną strzałą (vel biedroną) po wszystkie dodatki będzie dla mnie czystą rozkoszą.



Podstawa jest, a teraz czego brak:
1. Szafki BHP (lub imitacji BHP) na rzeczy zbędne
2. Korytka lub doniczki na rzeczy do prania, która znajdować się będzie pod wanną.
3. Puszek i pojemników (tu muszę się wytłumaczyć wyłączonym z niewiadomych przyczyn domowym internetem, przez co ucierpiała kondycja mojego "złotego kupującego" na Allegro.)
4. I najważniejszej rzeczy, czyli fototapety na ścianie przeciwległej do wanny.
Ale tu są typy:


I mój faworyt:
Aczkolwiek wciąż szukam zdjęć Jerry Hall...
I jeszcze bardzo istotna rzecz - rama. Chcemy tu uzyskać efekt paryskiego metra, czyli potężną - aczkolwiek nie tak szeroką, jak w oryginale - ramę zdobną. Nie miodową, a białą. I nie z ceramicznych dekorów (ach te ceny...), a ze... styropianu. Trik ten zastosowaliśmy w naszym głównym pokoju i sprawdza się w stu procentach. A ceny styropianowych listew są o niebo mniejsze...
PS I po raz kolejny powiem (napiszę), że zdjęcia nie są najlepszej jakości ze względu na zatrważającą wielkość naszego salonu piękności.
czwartek, 10 marca 2011
Zdjęcia łazienki za chwilkę...
Niestety pierwsze zwiastuny wiosny odbiły się na mojej psychice (nieprzemożna chęć spacerów), a co za tym idzie - na fizyce (przeziębienie). Do tego w ferworze remontowym zagubiłam ładowarkę do aparatu, stąd brak zdjęć łazienki.
By kompletnie nie tracić kontaktu, postanowiłam zamieścić dwie rzeczy ze sklepów wnętrzarskich, z których jedną już mam, drugą mieć będę.
1. Rzecz nabyta - flakon na perfumy i wody toaletowe, której nie powstydziłby się sam Fragonard z Grasse.
Do nabycia oczywiście w sklepie Anity z Furnicouture.
2. Rzecz do nabycia. Klipsy, spinacze i wiele innych mikrobibelotów do porządkowania spraw bieliźniarskich i kuchennych. Godne uwagi są szczególnie spinacze (i to znajdzie się u mnie w kuchni) - to coś dla wszystkich, którzy, jak ja, nie lubią przesypywać migdałów, rodzynek i fig do nieprzezroczystych pojemników i zostawiają je w oryginalnych foliowych opakowaniach bez nadruków. Skutek: spód "spiżarniowej" szuflady wygląda jak prostokątny talerz z musli. Stąd uważam klipsy za dobry pomysł na zaprowadzenie porządku. I jak estetyczny...
Ach, no i autorem ilustracji jest sam protegowany Madonny, Jeffrey Fulvimari, autor "Angielskich Różyczek" - czyli dochodzi element tzw. lansu :)))
Do nabycia w sklepie Ewy - Oh Deer.
By kompletnie nie tracić kontaktu, postanowiłam zamieścić dwie rzeczy ze sklepów wnętrzarskich, z których jedną już mam, drugą mieć będę.
1. Rzecz nabyta - flakon na perfumy i wody toaletowe, której nie powstydziłby się sam Fragonard z Grasse.
Do nabycia oczywiście w sklepie Anity z Furnicouture.
2. Rzecz do nabycia. Klipsy, spinacze i wiele innych mikrobibelotów do porządkowania spraw bieliźniarskich i kuchennych. Godne uwagi są szczególnie spinacze (i to znajdzie się u mnie w kuchni) - to coś dla wszystkich, którzy, jak ja, nie lubią przesypywać migdałów, rodzynek i fig do nieprzezroczystych pojemników i zostawiają je w oryginalnych foliowych opakowaniach bez nadruków. Skutek: spód "spiżarniowej" szuflady wygląda jak prostokątny talerz z musli. Stąd uważam klipsy za dobry pomysł na zaprowadzenie porządku. I jak estetyczny...
Ach, no i autorem ilustracji jest sam protegowany Madonny, Jeffrey Fulvimari, autor "Angielskich Różyczek" - czyli dochodzi element tzw. lansu :)))
Do nabycia w sklepie Ewy - Oh Deer.
Subskrybuj:
Posty (Atom)