wtorek, 31 sierpnia 2010

Skręciliśmy

Piątkowy wieczór upłynął pod znakiem zakupów w IKEI. Także całkiem rozrywkowo:)
Po raz kolejny przekonałam się, że IKEA to firma przyjazna klientowi. Obsługa prędka jak rewolwerowcy, a system internetowy prosty jak warcaby. Kupowanie szafy odbyło się szybko i bezboleśnie. W kilku etapach:
1. Dzięki Państwu poznałam system internetowy Ikei do składania szaf PAX. Składanie tej szafy na miejscu, w sklepie zajęłoby nam pewnie ok. godziny. Wybieranie mebla via internet to także zabawa na ładnych kilkadziesiąt minut, jednak  ogrom czasu, jaki spędzimy przed komputerem nie jest spowodowany zawiłością systemu do składania, a liczbą motywów meblarskich: półek, szuflad, pałąków, wieszaczków oraz kolorów i faktur na obudowę. Poza tym to bardzo przyjemne puzzle:)
2. Kiedy internetowy zarys szafy został wybrany i wydrukowany, udaliśmy się do sklepu celem skonfrontowania rzeczywistości wirtualnej z realną. I okazało się, że... wszystko zgadza się co do elementu i złotówki. Żadnych kosztów ukrytych, żadnych braków w magazynach. Brawo!
3. Pani z działu szaf z prędkością błyskawicy sporządziłą nam listę, jaki gabaryt znajduje się na której półce w magazynie. Nie pozostawało nic innego, jak pozbierać substraty. Jak wiadomo, system numeryczny IKEI (regał: xx, miejsce: yy, kod: 123.456.789) jest dziecinnie prosty, jednak zdejmowanie poszczególnych części okazało się już trudniejszym zadaniem. Musieliśmy poprosić o pomoc spacerujących obok mężczyzn, gdyż ważyły one (w kolejności "od podstaw") 50, 24 i 17 kg. Oczywiście można zlecić to panom z IKEI, ale za pozbieranie rzeczy z magazynu należy się 100 zł. Tu już mniejsze brawa.
4. Teraz dział transportu. Przemiła Pani szybko okleiła nasze rzeczy plakietkami z moim nazwiskiem, wystawiła fakturkę i oświadczyłą, że przedmioty mogą być u nas... nastęnego ranka. Tu znów brawo, gdyż wychodziliśmy z IKEI tuż przed jej zamknięciem.
5. I ostatnia rzecz: katalogów w sklepie brak :(

Tak czy inaczej, szafa stoi dumnie. W dwóch częściach. 
Początkowo miała stać razem, trzy części połączone jak naczynia... połączone:))) Ale źle wymierzyłam ścianę, na której miała być oparta szafa i jeden gabaryt nie zmieścił się. Maciek zasugerował, by szafę przemieścić o 90 stopni, ale, wiadomo, jak jest zbyt łatwo, to jest zbyt nudno (moja maksyma). Dlatego zrobiliśmy kolejne (trzecie już w tym miesiącu) przemeblowanie w sypialni. Teraz wszystko prezentuje się tak:

Na manekinie chwilowo nie ma sukienki, gdyż Gosia, z która pracujemy miała imprezę rodzinną i sukienka została pożyczona:) Z kolei reszta kolekcji jest bezpicznie rozmieszczona. I wreszcie czarne jest czarne, a białe białe - bez rudych kłaczków:)

PS Jeszcze raz zanaczę, że bardzo lubię IKEĘ i chce tu, zupełnie dygresyjnie, przywołać sytuację sprzed kilku lat, kiedy pracowałąm w redakcji. Zostałam zaproszona na konferencję IKEI, z okazji ich (dziesiątej?) rocznicy w Polsce. I mam z tego oficjalnego śniadania dwa  miłe wspomnienia. Pierwsze jest takie, że niemal wszyscy ludzie na stanowiskach kierowniczych, którzy prowadzili prezentację, byli niegdyś... montażystami, pomocnikami lub kasjerami w pierwszym sklepie na warszawskim Ursynowie. Także są w ekipie IKEI od samego polskiego początku. Jak zapewniali, znają każdą deseczkę i wszystkie regały we wszystkich warszawskich halach. Mam nadzieję, że to się nie zmieniło...
Drugim miłym wspomnieniem był pomysł na upominki. Wiadomo, że na konferencjach zawsze są tzw. gifty, a IKEA wtedy sprezentowała nam... krzesełka na których siedzieliśmy:) Żegnaliśmy się, składaliśmy krzesełko i pomykaliśmy do domku.

Podsumowując:
szafa PAX z otwieranymi drzwiczkami, 150 cm szerokości, dwa gabaryty (100 i 50 cm) wysoki połysk, sześć plastikowych szuflad i trzy pałąki. Półek brak. 
Cena: 1405 zł

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

I jeszcze jedna superważna rzecz

Bo dotyczy nie mnie, tylko Państwa. A dokładnie Pani Aldony, która skorzystała z dekornikowej promocji na naklejki i przysłała nam rezultat. Przyznaję, że mój balkon nie prezentuje się tak cudnie i piszę to bez cienia kokieterii. Chociaż stół mam taki sam, tylko nie przycięty:)
  

Zresztą Pani Aldona też prowadzi bloga, o wdzięcznej nazwie "Praskie Stylizacje". Mam nadzieję, że mogę zareklamować... :)

Krótko i na temat...

...sarenek i jelonków. Gdyż jest to jeden z moich ulubionych motywów. Mamy plastikowe jelonki w pracowni, wiszące nas naszymi stanowiskami pracy, mam także wielkiego białego jelonka w domu - rzeźbę ogrodową. A ty razem, przechodząc podziemiami przywracanego do fenomenalnej formy Dworca Centralnego, natknęłam się na tę oto mikroskopijną rodzinkę:

Przyznaję, że mam niezręczną wręcz słabość do takiej oto białej porcelany. A jeśli jest ona wyrzeźbiona w kształt sarny lub jelenia (dopuszczalnie łosia lub konia), to jestem ugotowana:) 
Nawet kiedy dziergam sobie na moim komputerku, często rzeczą, od której zaczynam jest właśnie motyw parzysto- lub nieparzystokopytnych. Tak jak to maleństwo poniżej:
A co to? A to niespodzianka. Już niedługo nowy dział na Dekorniku, czekamy jeszcze tylko na nową  maszynę i we wrześniu start. Będę informować :)

PS Jutro opiszę montaż szafy, w połowie udokumentowany aparatem foto. Pokaże także zdjęcia pokoju i pomysły "z szafy" właśnie:) Dzisiaj pogoda odebrała mi siły na konstruktywne i długie pisanie. :)
Do jutra!

piątek, 27 sierpnia 2010

Wstępny kosztorys szafy

Po pierwsze bardzo dziękuję za wszystkie rady, co kupić, gdzie szukać i czego na pewno nie brać pod uwagę. Zastanawialiśmy się właśnie nad szafą Aneboda, broniliśmy się przed nią i teraz wiemy dlaczego :)
Prawdopodobnie  naszą szafą stanie się Pax, ale Pax Paxowi nierówny.

Przede wszystkim różnica cenowa rysuje się po porównaiu sposobu zamontowania drzwi. Drzwi przesuwane są droższe niż te klasycznie uchylane, i to o niebagatelną sumkę. 
Druga sprawa to wybór faktury drzwi, "obicia". Połysk jest pękny, ale kosztowny. Mat łatwiej się brudzi i nie wygląda zbyt efektownie, dlatego lepiej byłoby go czymś okleić (akurat to dla nas nie stanowi większego problemu).



I ciąg dalszy układanki. 

Tu z pomocą naprawdę przychodzi strona IKEI, która fantastycznie opracowała system internetowego kompletowania szafy. Bardzo dziękuję za polecenie tej zakłdki - była dla nas ogromną pomocą (link podaję na końcu wpisu).

Po zabawie w przeciąganie kolejnych części wnętrza szafy, wyszło, że potrzebujemy jedynie dwóch rodzajów zabudowy: pałąków na wieszaki i szuflad, do którym kocurki nie będą miały wstępu. Przyznam, że nasze dwa "osierściuchowane dewastatory" sprawiają, że o koszach kratkowanych lub klasycznych półkach możemy zapomnieć. Jedno niedomknięcie szafy spowoduje (na pewno) zmianę koloru ubrań na rudy, (prawdopodobnie) pogniecenie wszystkich zawieszonych sukienek, poprzez zrzucenie ich z wieszaków oraz (możliwe) oberwanie wszystkich poziomych elementów szafy (dieta, dieta!). Jak łatwo wywnioskować, ryzyko w tym przypadku się nie opłaca:)


I dla wszystkich zainteresowanych podaję link do ikeowskiej pomocy (wystarczy kliknąć na obrazek):


Rzecz ma się o czasie...

Oj, żeby tylko ten rzeczownik miał dziś 48 godzino-liter... :)
Ot, taka przewrotność losu z pochmurnego poranka z Tymbarkiem...

czwartek, 26 sierpnia 2010

Są pytania...

...czy będą odpowiedzi?
To już pewne, w weekend pędzimy do IKEI zamówić szafę. Szafa będzie biała i jak najtańsza. Ale pojemna. 
I tu pojawiają się znaki zapytania w moich oczach: 
Która z nich będzie najlepsza na ścianę mierzącą 150 cm szerokości?
Która z nich jest najsolidniejsza, a przy tym kosztuje najmniej (stosunkowo)?
Czy dobieranie wnętrzniści do szafy (kosze, półki) jest trudne? I czy lepiej poradzić się pana w IKEI czy samemu, w ich systemie dobrać rzeczy?
I pytanie zasadnicze: czego na pewno nie kupować?

I tak dalej i tak dalej...

Jeśli są Państwo użytkownikami lub amatorami szaf IKEI, proszę o poradę.


Oczywiście dopuszczam także możliwość zakupu innych szaf niż te z IKEI. Jak śpiewali Skaldowie: nie domykajmy drzwi...

wtorek, 24 sierpnia 2010

Weekendowe zakładowe klejenie fototapety

Uwaga, relacja:)
Jak już wspominałam caaaały weekend spędziliśmy na Filtrach. W ramach relaksu, w przerwach pomiędzy nadrabianiem pracowniczych zaległości, odcinkami naklejaliśmy fototapetę, przygotowaną w poprzednim tygodniu:

Fototapeta, jak widać na załączonym obrazku, przedstawia wnętrze szafy. Szafa jest bardzo uporządkowana, jasna i prawie pusta, więc idealnie będzie pasowała na ścianę z "pałąkiem" na kurtki.
Fototapeta to dobry wynalazek, ponieważ - ta dobrze zalaminowana - chroni ścianę przez zabrudzeniem, a sama jest niemal nie do zdarcia. 

Także kleiliśmy. Oto instruktarz, jak naklejać fototapet z laminatem:
1. Najpierw odklejamy podkład, czyli papier, z tyłu fototapety. No i , w naszym przypadku, odkręcamy pałąk, by idealnie spasować pałąk na tapecie z pałąkiem faktycznym, czyli stworzyć efekt, że nasze kurtki rzeczywiście wiszą w szafie.


2. Następnie pasujemy fototapetę do ściany. Bardzo uważamy, by fototapeta nie przylgnęła do miejsca, w którym ma wisieć, gdyż klej ma piekielny. Jak złapie nie puści. A ja puści to z farbą.

3. Kiedy fototapeta jest już spasowana i mamy 99% pewność, że będzie wisiała równo, powoli dociskamy materiał do ściany. Są na to dwa sposoby:
a - dociskamy materiał na srodku i szmarką delikatnie dociskamy go ku brzegom
b - przyklejamy górę fototapety i delikatnie szmatką przesuwamy w dół, przyklejając fototapetę "pasami".

4. A teraz już kolej na kolejne paski...

Całość prezentuje się następująco:

Jest tylko jeden problem. Nasz ściana, od razu przeznaczona do oklejenia, nie została przez nas przy przeprowadzce pomalowana. I nikt nie wie, kiedy była malowana przed naszym przybyciem. Ściana, czego nie było widać przed naklejeniem, okazała się popękana i nierówna. Pech chciał, że te nierówności wystąpiły akurat na czarnej (jedynej!) powierzchni. Gdyby tapeta była w tym miejscu w jakiekolwiek wzorki, zniwelowałoby efekt "wartw".

Nie jest to rzecz bardzo wybitnie rzucająca się w oczy (Gosia nie zauważyła ubytku), ale ja nie widzę niczego innego:) Dlatego wpadłam na pomysł, jak to zasłonić. Ale o tym już w innym wpisie...

I znów czworonogi, czyli wysyp kotów-ocelotów :)

Od rana u nas zamieszanie na podwórku niesłychane. Od 9.00 już trzy kocury (znajome) przemknęły przy naszej wypustce balkonowej, średnio - jeden na 30 minut. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej... :)

PS po południu zamieszczam zdjęcia naszej fototapety.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Znalezione i przyklejone, czyli raport z weekendu w pracowni

Ten weekend był pracowitym weekendem :(

Ale pozostały po nim dwa pozytywne znaki:
1. Znalazłam archiwalne zdjęcie Rudaska, z mojego pierwszego wynajmowanego ursynowskiego M1. Rudal miał wtedy ok. 4 miesięcy (może mniej, wszak to dawno) i.. był chudziutki. Wtedy także jeszcze myślałam, że jest dziewczynką, więc dumnie nosił imię Jola. Białek był Aleksandrem. I już był wielki:)

2. Fototapeta zawisła w naszej pracowni.  Dziś (z braku czasu) zdradzam jedynie fragment. Jutro opiszę dokładną operację (a jest materiał zdjęciowy) i pokaże finalny i ogólny efekt "fototapetowy".

Coś słodkiego

Dziś rano znalazłam w newsletterze coś tak apetycznego, że od razu musiałam zjeść śniadanie na słodko. A dokładnie dostałam wiadomość z cudnego sklepu Le Merelle o nowościach i promocjach. I - jak śpiewali w starej polskiej piosence - "jeden szczegół wzrok mój przykuł" - zeszyty do kolorowania, na przepisy, na notatki wszelkiego rodzaju. 



Jestem właśnie na "etapie francuskim" (jutro kończę intensywny kurs nauki tego języka), więc od razu zaczęłąm szukać La Merelle w polskich sklepach internetowych. I natknęłam się na Fafarafa, czyli jeden z największych chyba sklepów z dekoracją wnętrz i innymi bibelotami. Fafarafa ma w swoich przepastnych zbiorach parę rzeczy od Le Merelle, w tym właśnie zeszyt na przepisy. Może się skuszę...

czwartek, 19 sierpnia 2010

Nasz stół do sypialni

Zawsze marzyliśmy o stole kreślarskim, ogromnym, drewnianym, starym stole z miarką, najlepiej firmy Skala. Niestety przedmioty te - jakkolwiek cudne - mają dwie wady: 1. są piekielnie drogie, 2. używane, z Allegro, są jedynie do odbioru osobistego. A sprzedający bywali głownie z gór lub Pomorza.
Kupiliśmy więc namiastkę stołu kreślarskiego, czyli duże biurko z Ikei na białych kozłach. Wyglądało fantastycznie, kosztowało stosunkowo niewiele, ale...
No właśnie. Po pierwsze mebel okazał się zbyteczny, gdyż ani nie pracujemy w domu ani nie mamy stacjonarnego komputera. Po drugie, przy mojej wciąż poszerzającej się garderobie, brakowało miejsca na sukienki:)
Stół jednak jest nam niezbędny, gdyż jest elektroniczne pianino, którego - podczas nauki - trzymać na kolankach nie zamierzam.
Dlatego decyzja została podjęta: stół na koziołkach wędruje do pracowni, a w jego miejscu stanie mniejszy brat. Koziołki nieco zredukują swój kształt (i ciężar), a blat będzie nieco bardziej opalony.


Stół nie jest drogi - 130 zł i pochodzi z nowej, jesiennej kolekcji IKEI. 

Oprócz stołu IKEA wprowadza jeszcze kilka nowości, które - kto wie - może zagoszczą w naszym domu.

Numer 1 - pudełka na buty, czarne-bardziej praktyczne

Numer 2 - pojemniki kuchenne, super będą pasować do naklejek ściennych:)

Numer 3 - miska "nie wodoszczelna" (cudne stwierdzenie), która byłaby pozornie zakupem abstrakcyjnym. Ale, ponieważ jestem stworzeniem sałatkowym, często podczas procesu przygotowawczego suszę sałatę, pomidory,  rzodkiewki. To urządzenie to spełnienie moich marzeń - ja myję rzodkiewki, a sałata już elegancko się suszy. Następnie myję pomidory, ale rzodkieweczki już leżą na czerwonym stelarzu...
Także tę futurystyczną konstrukcję, przypominającą szkielet stadionu narodowego, także należy wziąć pod uwagę.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Nowe ustawienie w sypialni

Tak jak pisałam wczoraj, mamy nową sypialnianą aranżację. Zmiana ustawienia wynikała z tego, że nie moje ubrania nie mieścilły się już na dwóch wieszakach z IKEI i należało dostawić trzeci. Niestety mam tę przypadłość, że nie niszczę ubrań, więc powoli - acz konsekwentnie - zaczynają się one piętrzyć i niebezpiecznie zajmować jakże cenną przestrzeń mieszkaniową.
Zakupienie i złożenie trzeciego wieszaka sprawiło, że ściana, na której "oparte" było biurko i garderoba (z wieszakami), zaczęła stawać się za ciasna. Natomiast brak miejsca na w/w ścianie dla trzeciego wieszaka spowodowało, że trzeba go było ustawić.. no właśnie, gdzie? Sensownego miejsca brak.
I słanęło na roszadzie. Roszada odbyła się dokładnie jak w szachach, czyli zamieniliśmy króla (łóżko i komodę) z wieżą (garderobę i biurko). Prawie w linii prostej.

Przed roszadą:
Po roszadzie:


Przyznaję, że pomimo większej liczby mebli w pokoju (+1 wieszak), zrobił się on bardziej przestrzenny i jaśniejszy. 
A to z bardzo prostej przyczyny: białej podłogi. Do tej pory połowa podłogi, pomalowana białą olejną farbą, przysłonięta była przez ogromne łóżko. Teraz, kiedy łóżko powędrowało na stronę wyściełaną klepką w kolorze naturalnym, "biała" część została pięknie wyeksponowana. Jaśniusieńka klepka cudnie odbija słońce, dzięki czemu sypialnia wydaje się promienna i znacznie większa. 
Także jeśli zmagają się Państwo z "przyciasnością" pokoi, metoda jest jedna: podłoga na biało!
Ale to nie koniec wrażeń na dziś! :)
Sypialnia jest i tak zbyt ciasna i zbyt zabałaganiona (zdaniem Maćka). Będzie szafa. I mniejsze biurko. 
Już kiedyś wspomniałam na blogu, że nasze wielkie kreślarskie biurko wywędruje kiedyś do pracowni i chyba wreszcie nadszedł czas, by słowo (pisane) stało się czynem. Zamiast biura w rozmiarze Maxi stanie biurko w rozmiarze Midi (nie mylić z Mini). 
Mam już swój typ z IKEI, który opiszę jutro wraz z innymi nowościami z tego sklepu. 

W temacie szafy precyzji brak. W stu procentach wiadomo jedynie, że:
- musi być biała
- musi być duża (i raczej wysoka)
- musi być niedroga
- i tu od Maćka: musi być solidna
Mission Impossible...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...